Metro Młynów

…i jego okolice na południe od Górczewskiej. Mało tu atrakcji, ale coś tam się znalazło, jak zwykle.

Nad okolicą góruje strzelista wieża neogotyckiego kościoła pw. św. Stanisława Biskupa z 1903 r., który pozazdrościł Watykanowi i ma w swojej nawie grób papieża Jana Pawła II. Symboliczny rzecz jasna.

Odmiana neogotyku, w jakim wybudowany jest kościół, to tzw. neogotyk nadwiślański.

Okoliczne budynki są zazwyczaj powojenne, ale na jednym z podwórek, za niewielkim skwerem, stoi sobie, od 1924 r., taka oto kamieniczka:

To nie bankomat, to BITOMAT (dla amatorów kryptowalut).

Jeden z 7 w Warszawie i 42 w całej Polsce. Można w nim wymienić nie tylko bitcoiny, ale także Ethereum, Tether i USDC (nie wiem, kie licho).

Metrem jeżdżę często, ale na tej stacji jeszcze nie byłam. Schodzę więc.

Nie wiem, dlaczego architekt obrał za motyw przewodni stacji akurat koła. Może chodzi o koła młyńskie?

Jak młyny, to i mąka, więc stacja cała na biało.

PDT Wola

Powszechny Dom Towarowy „Wola”, czyli PRL-owska galeria handlowa. Zaopatrzenie było znacznie gorsze niż dzisiaj (choć nieco lepsze niż w innych, mniej sztandarowych placówkach handlowych socjalizmu), za to architektura lepsza. Modernistyczny budynek zaprojektował Michał Przerwa-Tetmajer (z „tych” Tetmajerów), otwarto go w 1956 r. Dzisiaj sklepów już w nim nie ma, w ich miejsce wprowadziły się biura. Nigdy w Pedecie na zakupach nie byłam, mieszkałam przy Domach Towarowych „Centrum” i to tam się zaopatrywałam w dobra deficytowe. (PDT „Wola” był zresztą formalnie ich częścią).

W XXI w. budynek odremontowano, zachowując w większości pierwotny wygląd, a także neon (chociaż ten już w nieco zmienionej, prostszej formie). Zachowano także płaskorzeźby w attykach.

Niestety płaskorzeźby słabo mi wyszły na zdjęciach, ale w każdym razie na pewno tam są : ).

Bywałam za to w znajdującym się w pobliżu kinie W-Z, po którym dzisiaj nie ma już śladu. Podobnie jak po barze „Wenecja” (w którym nie bywałam, bo jeszcze byłam za młoda), a także lunaparku o tej samej nazwie (w którym też nie bywałam, bo działało przed wojną). Obecnie na tyłach domu towarowego mieści się Skwer Gwary Warszawskiej, raczej zapyziały, na którym urzędowali dzisiaj panowie mówiący gwarą, ale raczej więzienną. Nie podchodziłam bliżej.

Ta część Młynowa w ogóle sprawia wrażenie dość zapomnianej. Kontrastuje mocno z niedalekim nowoczesnym wolskim city.

Przejście podziemne przy PDT „Wola”.

W planach jest remont tego miejsca, ale jaki to jest piękny plan filmowy dla jakiegoś mrocznego thrillera… albo kina postapokaliptycznego… egzystencjalnego dramatu…

Dramat miał tu zresztą miejsce w czasie II wojny światowej:

Napis na brzozowym krzyżu głosi: W miejscu tym mieścił się ogród zabaw „Wenecja”. 5 sierpnia 1944 r. Niemcy rozstrzelali tu ok. 100 osób. W kolejnych dniach Powstania oddziały Verbrennungskommando Warschau spaliły w tym miejscu setki zwłok pomordowanych mieszkańców Woli.

Jedenasty

Czyli 10:1 dla Przyjaciela. A i ten jeden też chyba przeoczony umyślnie, bo niemal się o niego potknęłam… 🙂

Co można robić w deszczową sobotę na wsi?

Wyjść do ogródka na grzybobranie. Żeby jednak odnieść sukces, trzeba wiedzieć, pod którą sosenką wypatrywać i bezbłędnie rozpoznawać, pod którym kopczykiem z igliwia szukać. Pod moimi kopczykami były zazwyczaj szyszki. Ze ślimakami poszło mi znacznie lepiej. Na pocieszenie dostałam słoiczek zeszłorocznych marynowanych prawdziwków.

Plac Opolski

Gdyby spytać warszawiaków o Plac Opolski, 99 procent z nich nie słyszałoby o jego istnieniu, nie mówiąc o lokalizacji. Kiedyś był to targowy plac Budla, własność rodziny Boudelle, na którym handlowano warzywami, owocami, a przede wszystkim słomą. Dzisiaj jest to skromny skwerek na Młynowie, otoczony powojennymi budynkami, ale ostało się wokół kilka staroci.

ul. Żytnia 59.
Płaskorzeźba w bramie przedwojennej kamienicy na ul. Tyszkiewicza 10.
Pod chmurką, na ścianie kamienicy przy Młynarskiej – Czesław Niemen.

Przed kamienicą z Niemenem budynek Fabryki Wyrobów Metalowych „W. Czajkowski i spółka”, założonej w 1924 r. Obecnie oczywiście nic się tam już nie produkuje, ale ruina przypomina o dawnym robotniczym charakterze Woli.

Inne upamiętnienie – Alina Szapocznikow, rzeźbiarka i graficzka.

Polskie piekło

Sopot to piekło, myślała Merry. Miasteczko wciśnięte między dwa wielkie organizmy. Jedynym celem jego istnienia jest zasysanie pieniędzy, gówien i pijackich rzygowin klubowiczów z Gdańska i Gdyni. Brzydziła się nim i jego mieszkańcami. Nic tam nie było na serio. Nic tam nie było prawdziwe. Dziewczyny myślały tylko o kosmetykach i weekendowych baletach. Chłopacy marzyli, by zostać ratownikami i wyrywać panienki na plaży. Jakby każdy bał się sprawdzić, kim naprawdę jest i do czego jest zdolny. Świadomie się ograniczali i dawali zamknąć w cukierkowym świecie głośnej muzyki, narkotyków, gofrów, drogich drinków i lodów świderków. A wszystkim wydawało się, że są tacy ważni, specjalni i wyjątkowi. Chciało jej się śmiać, gdy na nich patrzyła. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy, jak życie roztrzaska ich wysokie mniemanie o sobie na drobne kawałki, jakby było taflą szkła, z którą zderza się rozpędzona ciężarówka. Tylko dlatego Merry zmartwiła ta przeprowadzka, ale nie aż tak bardzo, jak myśleli inni. Wszystko było lepsze niż Sopot. […]

***

Krzysztof pomyślał, że ten człowiek mu się nie podoba. Emanowała od niego taka patologiczna pewność siebie kogoś, kto zawsze bierze to, czego pragnie, i nie ogląda się na innych. A każda próba oporu, drobna przeszkoda to zwykła bezczelność, nieusprawiedliwiony niczym akt wrogości, na który trzeba odpowiedzieć czystą i bezwzględną agresją. Gospodarz agroturystyki spotkał wiele takich osób, kiedy mieszkał jeszcze w Warszawie. Między innymi dlatego opuścił stolicę. W ogóle nie lubił tego miasta, choć tam się urodził i wychował. Zawsze wydawało mu się za ciasne. Zbyt wielu ludzi o zbyt wielkim ego na zbyt małej przestrzeni. Nie dało się tego wszystkiego upchnąć w tak niewielkim i biednym kraju. Zjadali się więc ci ludzie nawzajem, walczyli, wpychali pod samochody, pociągi metra, podkładali świnie, sprzedawali nawzajem kredyty we frankach i polisolokaty, rżnęli nieswoje żony, rozwodzili i schodzili.

Wojciech Chmielarz, „Żmijowisko”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018

Hmmm… To nie miasta powinniście zmienić, tylko ludzi, wśród których się obracacie.

Obraz społeczeństwa polskiego w kryminale Chmielarza jest odrażający i przygnębiający. Ale czy prawdziwy? Nie wiem. Być może żyję w jakimś kloszu. Albo nie chcę tego widzieć.

Z niektórymi stwierdzeniami jednak się zgadzam:

Nie była naiwna. Nigdy nie stanie się kobietą jego życia. Była na to za brzydka, za zwyczajna. On nie kochał jej, a ona, mówiąc szczerze, nie kochała jego. Nie kocha się kogoś, kto jest dla ciebie za dobry. Możesz tylko o nim marzyć.

Muranów Zachodni

Krótki spacer między ulewą a zmierzchem po Muranowie Zachodnim na Nowolipkach, kolejnym z osiedli powstałych na gruzach getta. Po przedwojennej zabudowie nie ma tu śladu, są tylko „chodnikowe” pomniki granic getta oraz ten poniżej, upamiętniający uwolnienie 348 Żydów z więzienia „Gęsiówka” przez żołnierzy AK baonu „Zośka”.

Osiedle Muranów Zachodni zbudowano w latach 1949-67 i zestarzało się ono na tyle, że też ma już swoje upamiętnienia w postaci murali „Dzieci Muranowa”, powstałych na podstawie starych fotografii dzieciaków z osiedla.

Artur, Adam, Karolina, Piotrek i Paweł w roku 1984.

Ciekawe, kim są dzisiaj.

Jeszcze jeden wolski mural.

Jest na Powązkach, nie na Nowolipkach, przegapiłam go podczas spaceru po Kolskiej.

Dom Mody Klif.

Zasłynął z tego, że jego klientela urządziła sobie w nim strzelaninę w 2002 r. , w ramach wojny gangów.

Dzisiaj gangsterskie są tu tylko ceny. Pantofelki powyżej kosztują ponad 1000 zł. Nie kupiłabym nawet za 100. Generalnie placówka handlowa raczej dla bogaczy, sklepów dla normalnych ludzi jest tu mało.

Jedynym przedwojennym budynkiem na tym terenie są stare zabudowania Fabryki Garbarskiej Temler i Szwede, której początki sięgają pierwszej połowy XIX w. Była jednym z największych zakładów tego typu w Królestwie Polskim. Znajdowała się poza murami getta, być może dlatego przetrwała. Po wojnie działała tu m.in. fabryka obuwia „Syrena”. Dzisiaj budynki niszczeją, w sposób dość malowniczy.

I na koniec Rondo Radosława:

Mini i Maxi. Maszt Wolności – najwyższy maszt flagowy i największa flaga w Polsce.

Młynów

Bywałam tu jako dziecko u mojej ciotki, siostry mamy, która mieszkała na tym osiedlu przy ul. Lumumby (trochę śmieszyła mnie ta nazwa, upamiętniająca pierwszego premiera Demokratycznej Republiki Konga), obecnie Płockiej.

Nazwa osiedla pochodzi od młynów wiatrowych, które kiedyś tu pracowały. Obecnie po wiatrakach nie ma śladu, a budowle przetwarzające energię wiatru na energię kinetyczną w ruchu obrotowym zastąpiły laboratoria wzrostu kryształów i biofizyki protein Instytutu Wysokich Ciśnień PAN. W instytucie tym prowadzone są prace m.in. nad technologią niebieskich laserów (czyli takich, jakich używa się np. w płytach Blu-ray).

Nowy budynek główny Instytutu wygląda bardzo naukowo, niemal czuje się te wzrastające w jego wnętrzu kryształy.

UNIPRESS, Instytut Wysokich Ciśnień PAN.

Wędrująca kapliczka.

Kapliczka Matki Boskiej Sokołowskiej, powstała ok. 1890-1900 r. i stojąca pierwotnie przy wolskich rogatkach na ul. Górczewskiej, kilkukrotnie zmieniała miejsce pobytu. Ostatnio przemieszczono ją (i odremontowano) z powodu budowy stacji metra Młynów.

Metro Młynów.

Pole Elekcyjne

Niewielki zakątek Woli, gdzie kiedyś działa się wielka historia. Po bezpotomnej śmierci ostatniego z Jagiellonów, Zygmunta Augusta, panowie szlachta zaczęli drapać się po swoich podgolonych łbach, co począć z nastałym bezkrólewiem. I umyślili, że będą króla wybierać podczas wolnej elekcji. Zjeżdżali się na pola koło podwarszawskiej wsi Wola i wybierali króla, z tym że w odróżnieniu od dzisiejszych wyborów kandydatami mogli być cudzoziemcy (wśród kandydatów na polskiego króla byli m.in. car Rosji Iwan IV Groźny, cesarz rzymski Maksymilian II Habsburg, chan krymski Adil Girej, książę Yorku Jakub Stuart oraz mnich włoski Barnabita…). Pomysł nie był nowy, pierwszym królem wybranym podczas elekcji był Władysław Jagiełło, w 1386 r. Wychodziło to wybieranie różnie, czasem lepiej (Sobieski), czasem słabiej (Korybut Wiśniowiecki), ale wziąwszy pod uwagę wspomnianych wyżej kandydatów, można powiedzieć, że nie było najgorzej (choć na pewno byłoby ciekawiej ;)).

Pomnik Electio Viritim.

Pole Elekcyjne znajdowało się na terenie dzisiejszych wolskich osiedli Koło, Młynów i Powązki (nazwa Koło pochodzi od Koła Rycerskiego, terenu przy trakcie do Sochaczewa, gdzie stawało zgromadzenie posłów ziemskich). Pomnik mieści się na Młynowie, którego nazwa pochodzi z kolei od istniejących tu niegdyś młynów i wiatraków.

Ul. Młynarska na Młynowie, wybrukowana kocimi łbami.
Brama muzułmańskiego cmentarza w kolorze Islamic Green.

Przy Młynarskiej znajduje się starszy z dwóch warszawskich cmentarzy muzułmańskich, założony w 1830 r. i użytkowany zaledwie przez 37 lat. Zrujnowany w czasie II wojny światowej, nie został odrestaurowany. Obecnie jest niedostępny dla zwiedzających, ale podobno chowani są na nim mieszkający w Warszawie Czeczeńcy.

Pomnik granic getta na murze Cmentarza Żydowskiego przy Młynarskiej.