Parafialna

Jadąc Aleją Prymasa Tysiąclecia z południa Warszawy na Żoliborz (lub też na odwrót) z okien – w moim przypadku – autobusu zobaczyć można kilka XIX-wiecznych ceglanych budowli. Dzisiaj przyjrzałam im się z bliska, dowiadując się, że…

Budynek dawnych zakładów Lilpop, Rau i Loewenstein od strony Al. Prymasa Tysiąclecia.

…zakłady Lilpopa były największym zakładem przemysłowym międzywojennej Warszawy. Produkowały m.in. lokomotywy, szyny, wagony kolejowe, tramwajowe, samochody, urządzenia wodociągowe, maszyny rolnicze, silniki, maszyny parowe, turbiny wodne, sprzęt pożarniczy, elementy mostów, piece i militaria. W czasie II wojny światowej całe wyposażenie fabryk wywieziono do Niemiec, a po powstaniu warszawskim budynki fabryczne wysadzono w powietrze. Ocalało kilka budynków biurowych, w tym ten na zdjęciach.

Kamienica robotnicza przędzalni bawełny i farbiarni Towarzystwa Akcyjnego „Wola”.

Zaprojektowana przez Jana Lilpopa i wybudowana w 1893 r. Przetrwała wojnę i nadal jest zamieszkana, ale nie sądzę, że przez robotników. Chociaż kto wie.

Rondo (Wolnego) Tybetu – Galeria Tybetańska na filarach wiaduktu.

(„Wolny” nie przeszedł, interweniowała chińska ambasada).

Gazownia na Woli

Czyli trochę XIX-wiecznego industrialu. Budynki gazowni oglądam często jadąc na wieś, bo znajdują się w pobliżu linii kolejowej, ale nigdy nie widziałam ich z bliska, bo znajdują sią na – co tu dużo mówić – zadupiu, w niezbyt urokliwym otoczeniu jakichś magazynów, warsztatów, zakładów oraz hal Centrum Expo XXI. Pogoda dzisiejsza na dodatek niezbyt sprzyjała klimatycznym zdjęciom i malownicze ruiny zbiorników gazu w jaskrawym słońcu nie przedstawiały się jakoś specjalnie atrakcyjnie. We mgle lub deszczu wyglądają na pewno znacznie lepiej. A w ogóle najlepiej to wyglądają od środka. Na terenie działa muzeum, ale zwiedzanie nie obejmuje chyba zajrzenia do ich wnętrza, bo budynki znajdują się w rękach prywatnych i na razie niszczeją. I dobrze. Mnie się podobają takie, jakie są, nie chciałabym ich zobaczyć jako kolejne wymuskane „centrum eventowe” czy inne badziewie.

Warszawskie „koloseum”.

Gazownię wybudowano w 1888 r. i do 1970 r. wytwarzano w niej gaz z węgla. Gaz wyłącznie ziemny dostarczany jest w Warszawie od 1978 r.

Stara kamienica przy ul. Bema.
Komin gazowni widziany z ul. Kasprzaka.

Kolejowa, AI i Picasso w Warszawie

Spacer rozpoczęty na stacji metra Rondo Daszyńskiego, z którego można przejść bezpośrednio do podziemnego centrum handlowego kompleksu The Warsaw Hub, „najbardziej zaawansowanego technologicznie budynku w Polsce”, którego „systemy” zarządzane są przez sztuczną inteligencję. Właścicielem jest Google. Strach się bać – zguglowałam stamtąd czym prędzej.

Rzeczony Hub z zewnątrz.
Dworzec Warszawa Główna.

Przywrócony do życia kilka lat temu, jechałam z niego do Łodzi. Budynek na zdjęciu to siedziba Stacji Muzeum. Co większe eksponaty można obejrzeć z kładki nad torami – to też kiedyś był szczyt techniki. A ja należę chyba do ostatniego pokolenia, które jeszcze jeździło takimi lokomotywami – nie w celach turystycznych, ale po prostu – z punktu A do punktu B. Na Mazurach to było, jeśli dobrze pamiętam.

Dawna odlewnia metali na Kolejowej.
…i tytułowy Picasso.

…czyli ławeczka stojąca na terenie Instytutu Matki i Dziecka, pod nieczynną fontanną. Napis na tablicy głosi, iż jest to „Ławka miłośników Syrenki”, będąca częścią Szlaku Literackiego organizowanego przez Fundację Zaczytani.org. Zaprojektowała ją Monika Michalicka. Na ławeczce widnieje Syrenka namalowana przez artystę w mieszkaniu na Kole, o której pisałam w zeszłym roku.

Kamienica na Bryłowskiej.

Halo

Halo – zjawisko optyczne zachodzące w atmosferze ziemskiej obserwowane wokół tarczy słonecznej lub księżycowej. Jest to świetlisty, biały lub zawierający kolory tęczy pierścień widoczny wokół słońca lub księżyca. Zjawisko wywołane jest załamaniem światła na kryształach lodu i odbiciem wewnątrz kryształów lodu znajdujących się w chmurach pierzastych piętra wysokiego (cirrostratus) lub we mgle lodowej [za Wikipedią].

Zaobserwowane na wsi podczas imieninowej imprezki.

Próbowałam też sfotografować pleszki uwijające się wokół dziupli, w której miały gniazdko ze ślicznymi niebieskimi jajkami, ale aparat w mojej komórce okazał się za słaby.

To najlepsze zbliżenie, jakie udało mi się uzyskać. Zanim wleciały do dziupli, najpierw przysiadały na gałązce i uważnie obserwowały imprezowiczów, czy przypadkiem ich nie podglądają. Udawałam, że wcale nie patrzę.

Pszczoła na rododendronie wyszła trochę lepiej.

Instytut Chemii i okolice

Naukowcy z tej placówki mają na terenie nawet salę zabaw z piłeczkami ;-).
Ul. Ludwiki.

W zeszłym roku spacerowałam po Kolonii Wawelberga na Młynowie, dzisiaj na Czystem napotkałam kolejny dom pana Hipolita (i jego żony Ludwiki).

Dawna szkoła powszechna, obecnie dwujęzyczne L.O. im. M. Kopernika, którego absolwentem jest m.in. mój bratanek.

Ulicą Bema jeździły kiedyś tramwaje, co nie uszło oczywiście mojej uwadze.

Mural ze słoniem.
Mural kulturalny.
I mój typ – mural ze smokiem (lub krokodylem) w kamizelce w szkocką kratę.

Muzeum Powstania Warszawskiego

Muzeum zwiedziłam krótko po jego powstaniu w 2004 r. i mam co do niego mieszane uczucia, podobnie zresztą jak do całego kultu, jakim Powstanie jest otoczone. Dla mnie była to przede wszystkim tragedia, w której niepotrzebnie zginęły tysiące ludzi i zburzone zostało niemal doszczętnie moje miasto. Dlatego nie wybrałam się dzisiaj do środka, a jedynie obeszłam je dookoła, oglądając szeroko uśmiechnięte twarze powstańców na gigantycznych zdjęciach. Hej, chłopcy, hej dziewczęta, idziemy w bój…

Budynek muzeum to dawna Elektrownia Tramwajów Miejskich, mieszcząca się niedaleko zajezdni Wola. I chyba ten budynek podoba mi się w tym muzeum najbardziej.

Okolica jest intensywnie zabudowywana i napotkałam tu tylko jednego prawdziwego starocia:

Przycupnął sobie w bocznej uliczce. Wspomniana okolica wygląda natomiast mniej więcej tak:

Pomnik Stefana Kuryłowicza przed budynkiem jego projektu (Wola Center).
Balkony dla odważnych.
I tradycyjnie trochę sztuki ulicznej.

Światłocienie

Po kilku tygodniach wałęsania się po betonowo-ceglano-szklanej wielkomiejskiej dżungli zacniło mi się za dżunglą podwarszawską. Sosny, żarnowce, jaszczurki, mrówkolwy, paprocie, konwalie, niezapominajki, poziomki, no i oczywiście one – komary i pokrzywy – to jest to. Czyli niedziela na wsi.

Zajezdnia Wola

Hala warsztatowa.

Zabytkowa zajezdnia powstała w 1903 r. na potrzeby tramwajów konnych.

Na płocie zajezdni można prześledzić historię warszawskiego taboru tramwajowego. Moje ulubione to „13-tki” Konstalu – podobają mi się znacznie bardziej, niż dzisiejsze modele.

Kolejny wolski mural.
Jeszcze trochę sztuki ulicznej…
Klasztor Karmelitanek.
Pomnik Janusza Korczaka przed Domem Dziecka jego imienia.

Dawna nazwa i adres placówki to Żydowski Dom Sierot na Krochmalnej. Działał od 1912 r. , w 1939 r. przeniesiony został do getta, a potem… wiadomo.

Srebrna i okolice

Ostatni spacer po Mirowie. Jest tu tak samo eklektycznie, jak w jego pozostałych częściach, a nawet chyba bardziej.

ul. Srebrna.

Tu miały stanąć Dwie Wieże Jarosława – nie wiem, jak skończyła się afera, na razie za tymi budynkami zieje gigantyczna dziura pełna sprzętu budowlanego – praca wre.

ul. Pańska.
Muzeum Woli w Pałacyku Sikorskiego.

Modernistyczna stacja kolejowa Warszawa Ochota.

Prosi się o remont – wyglądałaby naprawdę pięknie.

Mural Latający Domek.
Zegar na kamienicy na Miedzianej.
ul. Chmielna.
Biurowiec Cavatina – też na Chmielnej.
Tu z innej perspektywy.