Szaman

Mandaryn wzdycha. – Wiesz, co ci powiem? Jak dziesięć lat temu odszedłem od was, to myślałem sobie, że z hipisowskich sloganów wyrosłem. Czas skończyć z nierealnymi mrzonkami i bezsensowną włóczęgą – powiedziałem sobie. Wezmę się poważnie za życie. No i wziąłem się jak widzisz. Skończyłem studia, mam stanowisko… Czego to ja jeszcze nie mam?… No i wiesz co, że to wszystko gówno. Wtedy wśród was żyłem naprawdę. A teraz? Kłamię. Sam przed sobą kłamałem całą kupę lat, że dojrzałem, myślę po skwerowsku i jest mi z tym dobrze. Teraz przynajmniej siebie nie okłamuję. Kłamię żonie, dzieciom, kolegom z pracy. Że jestem już taki jak oni i że jest mi w ich świecie dobrze. A ja dalej jestem długowłosy, choć się ostrzygłem. Wiesz co. Czasem mam ochotę rzucić wszystko i wrócić do was. Jesteście bandą zwariowanych gówniarzy, mimo że niektórzy z was mają już ponad czterdziestkę. Ale przynajmniej tak jak ja nie udajecie dorosłego. Tak Szaman. Nie cywilizuj się przypadkiem. To sensu nie ma. Ale ty i ci z was, co jeszcze zostali, pilnujcie waszej wolności. Jest może gorzka ale, nie ma nic droższego niż ona.

Wojciech (Tarzan) – Michalewski, „Mistycy i narkomani”, Wydawnictwo ETHOS, 1992

(U)jazdów

Czyli Bullerbyn w Warszawie, na Ujazdowie. Osiedle domków fińskich, sprowadzonych z Finlandii w 1945 r. i przeznaczonych dla pracowników Biura Odbudowy Stolicy. Miało być tymczasowe, przetrwało do dzisiaj (choć wiele domków rozebrano, obecnie jest ich 27), a układ urbanistyczny osiedla wpisany został do rejestru zabytków. Działa tam prężna społeczność lokalna pod nazwą Otwarty Jazdów, prowadząca ogólnodostępne działania społeczne, kulturalne, edukacyjne i artystyczne (głównie latem). Położone w centrum Warszawy, w pięknym otoczeniu – na skraju skarpy, w okolicy kilku parków, w tym dwóch zabytkowych – Ujazdowskiego i Łazienkowskiego. Wygląda równie ładnie latem i zimą.

Między żywopłotami fruwało mnóstwo sikorek, ale żadnej nie udało mi się złapać na zdjęciu.
Zabudowania dawnego Szpitala Ujazdowskiego.
Dom Aukcyjny Desa Unicum.
Ambasada Francji.
Dom Oficerski Funduszu Kwaterunku Wojskowego z lat 20., przy ul. Myśliwieckiej.

Park Tadeusza Mazowieckiego.

Jednej z alejek parku nadano imię Pawła Adamowicza.

Dużo tu ciekawych nazw uliczek – Marzycieli, Sąsiadek, Odkrywczyń i Ideowczyń (nie znoszę tego rodzaju feminatywów), ale najbardziej podoba mi się nazwa ulicy powyżej (niedaleko swoją aleję ma George Harrison).

Styczeń

Really look at a rainbow. Can you see all seven colours? Where does it begin and end? Remember: „no rain, no rainbows”!

Spacerów miastoznawczych żadnych tym razem. Ale żeby nie było, że nic się w styczniu nie działo, to – oprócz zrealizowania kolejnej Nature Prescription (15 stycznia, godz. 7:42, Żoliborz) – dwa razy imprezowałam, dwa razy byłam na wsi (ale w brzydką pogodę), raz na koncercie, raz „służbowo” na gorącej czekoladzie (w Starbuksie :)), kilka razy w klinice rehabilitacyjnej oraz dostałam czołg (amerykańskiego Abramsa). No i był Powrót Mamy.

***

Według najnowszego raportu Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) globalne wydatki na obronę przekroczyły po raz pierwszy w 2021 r. 2 biliony dolarów. Zdecydowanym liderem były Stany Zjednoczone. [za portalem Forsal.pl].

I to już koniec

Zza płachty namiotu dobiegały łomot i szczęk żelaza, chrapanie koni i dzikie wrzaski. Ranni w lazarecie wyli na różne głosy.

– Proszę spojrzeć – Rusty uniósł kleszcze, zademonstrował wyciągnięty wreszcie zadziorzasty grot. – Wyprodukował to cacko rzemieślnik, dzięki tej produkcji utrzymując liczną rodzinę, nadto przyczyniając się do rozwoju drobnej wytwórczości, a więc i ogólnego dobrobytu i powszechnego szczęścia. A sposób, w jaki to cudeńko trzyma się ludzkich trzewi, niechybnie chroniony jest patentem. Niech nam żyje postęp.

***

Uderzyli. Uderzyli samobójczo, strasznie. Ale skutecznie. Nilfgaardczycy z dywizji „Venendal” zmieszali szyki i wtedy wpadły na nich z impetem chorągwie redańskie. W niebo uderzył wielki wrzask.

Kobus de Ruyter nie widział już tego i nie słyszał. Zabłąkany bełt z kuszy trafił go prosto w skroń. Graf obwisł z kulbaki, chorągiew okryła go jak całun.

Osiem pokoleń poległych w bojach de Ruyterów, śledzących bitwę z zaświatów, z uznaniem kiwało głowami.

***

– Ani pokój cintryjski – powiedział elf – ani tym bardziej pompatyczna novigradzka defilada nie mogą być uważane za cezury i kamienie milowe. Cóż to bowiem są za pojęcia? Władza polityczna nie może tworzyć historii za pomocą aktów czy dekretów. Władza polityczna nie może również historii oceniać, wystawiać not ani szufladkować, chociaż w swej pysze żadna władza tej prawdy nie uzna. Jednym z najjaskrawszych przejawów waszej ludzkiej arogancji jest tak zwana historiografia, próby wydawania opinii i ferowania wyroków o, jak wy to mówicie: „dziejach minionych”. Jest to dla was, ludzi, typowe i wynika z faktu, że natura obdarzyła was efemerycznym, owadzim, mrówczym życiem, śmieszną średnią wieku poniżej setki. Wy zaś do swej owadziej egzystencji usiłujecie dopasowywać świat. A tymczasem historia jest procesem, który zachodzi nieprzerwanie i nigdy się nie kończy. Nie da się podzielić historii na odcinki, stąd dotąd, stąd dotąd, od daty do daty. Nie da się historii określić ani tym bardziej zmienić królewskim orędziem. Nawet jeśli wygrało się wojnę.

Andrzej Sapkowski, „Pani Jeziora”, Supernowa, Warszawa 2004

I to już jest koniec. Nie, nie koniec bloga. Jeszcze mi się nie znudził, po prostu chwilowo mało mam czasu i okazji do spacerów. W dodatku jest zima.

Dotarłam do końca wędrówki z Wiedźminem i jego kompanią. Podobała mi się ta półroczna podróż, choć nadal uważam, że Tolkien lepszy. Jednak w obu przypadkach po przeczytaniu ostatnich słów książki było mi smutno, że to już koniec. Trochę za dużo u Sapkowskiego tej publicystyki, za bardzo to współczesne jak na mój gust, jeśli chodzi o literaturę fantasy, ale na plus trzeba mu przypisać, że absolutnie wszyscy bohaterowie to postacie z krwi i kości. A na bardzo duży plus – że w wiedźminowskim świecie panuje całkowite równouprawnienie. Kobiety są tu tak samo ważne, jak mężczyźni – kochają, walczą, przyjaźnią się, spiskują i knują, nie przestając być przy tym wszystkim kobietami. Sapkowski je rozumie, a to rzadkość u mężczyzn (i vice versa zresztą, kobiety-pisarki też rzadko potrafią dobrze wejść w męską skórę). Tak że – brawa dla tego pana. No i ten humor, te dialogi! :)))

– Mistrzu małodobry – rzekł ze sztuczną emfazą żałobny. – Czyń twą powinność!

Kat zbliżył się, zgodnie ze starodawnym obyczajem przyklęknął przed skazańcem, schylił zakapturzoną głowę.

– Odpuść mi, dobry człowieku – poprosił grobowo.

– Ja? – zdziwił się Jaskier. – Tobie?

– Ehe.

– W życiu.

– Eee?

– W życiu nie odpuszczę. Niby z jakiej racji? Widzieliście go, figlarza! Za chwilę głowę mi utnie, a ja mam mu to wybaczyć? Kpicie sobie ze mnie czy co? W takiej chwili?

– Jakże to tak, panie?  – zafrasował się małodobry. – Przecie takie prawo… I zwyczaj taki… Skazaniec winien najsamprzód wybaczyć katu. Dobry panie! Odpuść winę, wybacz grzech…

– Nie.

– Nie?

– Nie!

– Nie będę go tracił – oświadczył ponuro kat, wstając z klęczek.  – Niech odpuści, taki syn, inaczej nie będzie z tego nic.

– Panie wicehrabia – żałobny urzędnik ujął Jaskra za łokieć. – Nie utrudniajcie. Ludzie się zebrali, czekają… Odpuśćcie mu, przecie grzecznie prosi…

2022

City of Warsaw – Potok Służewiecki, który dobrze kończy – Ambasada Ukrainy – Kamienica Samobójców – Glinianki Sznajdra – Tam, Gdzie Rosną Poziomki – Uśmiech Heleny – Kopalnia Wiśniówka – Konstancin-Jeziorna – Wola – Mirów – Cisza nad Wisłą.

Rok, który zaczął się dobrze – zrealizowanym postanowieniem noworocznym – zmianą pracy, po dwudziestu latach, na – póki co – lepszą i zakończył źle i smutno – pierwszą Wigilią bez mamy (na szczęście nie do końca). Oby w tym roku było odwrotnie, czyli żeby zaczął się źle, a zakończył dobrze. Nowe postanowienia postanowione, marzenia też są, ale z gatunku tych nie do zrealizowania, albo do zrealizowania zbyt dużym kosztem… Nie pozostaje nic innego jak czekać, co przyniesie życie.

Zwolnij!

„Zwolnij!” – powiedział ślimak i dzisiaj go posłuchałam – zamiast ganiać po mieście lub po mieszkaniu w przedświątecznej gorączce, poszłam na długi, zimowy spacer. Po ostatnich ciężkich tygodniach bardzo mi był potrzebny. Nie był wesoły, bo święta szykują się smutne w tym roku, ale biała, mroźna, skrzypiąca cisza trochę mnie uspokoiła. Co tam choinki, co tam prezenty – ważne, żeby wszystko dobrze się skończyło i żeby następne święta spędzić znowu w pełnym składzie.

Dzisiaj więc ostatni fragment soleckiego Parku Rydza-Śmigłego, ten najbliżej Wisły.

Syreni Śpiew.

Modernistyczny pawilon z lat 70., z mozaikami Kazimierza Gąsiorowskiego, o którego dalsze istnienie stoczony został parę lat temu bój z deweloperem. Budynek należał kiedyś do KC PZPR, potem – gdy jego spadkobierca, SLD, sprzedał go prywatnej spółce, miano go rozebrać. Ostatecznie udało się go uratować, wpisując do rejestru zabytków; niestety obecnie niszczeje i prezentuje się nie najlepiej. „Syreni Śpiew” to nazwa klubu, który był jego ostatnim gospodarzem.

Targ choinkowy. Ja swoją już kupiłam, na bazarku.

Jakaś niezła ptasia imprezka tu była. (Muszę kupić jakieś żarełko dla moich balkonowych wróbli…)
Jan Nowak-Jeziorański przysiadł (w dość dziwnej pozie) przed swoim ostatnim domem.
Główna aleja parku – w oddali „odeskie” schody, a jeszcze dalej – hotel Marriott.

Pomnik Sapera – część pierwsza.

Jak byłam mała, zbierałam kwiatki (najczęściej po prostu białą koniczynę) i kładłam je do wielkiej łapy sapera rozbrajającego minę.

Pomnik jest gigantyczny.
…i składa się z trzech części. Tutaj część druga, czyli płaskorzeźba w przejściu podziemnym pod Wisłostradą.
A tutaj część trzecia, stojąca w Wiśle (choć ostatnio coraz częściej na stałym lądzie), u wejścia do Portu Czerniakowskiego. Obok bosman robiący za św. Mikołaja.
Latem to miejce tętni życiem.
Zimą panuje tu błoga cisza.
– Przepraszam, kiedy odpływa następny prom?
– W maju.

Park Rydza-Śmigłego na Solcu

Czyli trochę zimowej Warszawy, zanim przyjdą święta, odwilż i biały puch zamieni się w pośniegowe błoto.

Park otwarto 22 lipca 1955 r., co jasno sugeruje jego pochodzenie – powstał po wojnie na terenach dawnej zabudowy mieszkaniowej Powiśla i zburzonego pałacu Branickich. Przez jego główną aleję i monumentalne schody wiodła moja stała trasa spacerów z dziadkiem nad Wisłę. Zahaczyłam już o jego górną część w dwóch spacerniakowych przechadzkach – w styczniu 2021 i kwietniu tego roku, dzisiaj przeszłam się po jego dolnej, zachodniej stronie, wzdłuż ul. Rozbrat. I to jeszcze nie koniec – jakoś tak na raty ten park mi wychodzi.

Schody prawie odeskie.

Aleja parkowa wzdłuż ul. Rozbrat.

Ul. Gónośląska na swoim najładniejszym odcinku.
Kamienica z lat 20., tzw. Reymontówka.

Ostatnie dwa miesiące życia spędził w niej Władysław Reymont.

Neorenesansowy Dom Akademiczek, lub też Dom Studencki „Sezam”, też z lat 20.