

„Pekin” to w gwarze warszawskiej określenie przeludnionej kamienicy czynszowej. Mieszkańców dawnego Pekinu eksmitowano, kamienicę odremontowano z przeznaczeniem na luksusowy apartamentowiec.

Obecnie przekształcany w Muzeum Getta Warszawskiego.




„Pekin” to w gwarze warszawskiej określenie przeludnionej kamienicy czynszowej. Mieszkańców dawnego Pekinu eksmitowano, kamienicę odremontowano z przeznaczeniem na luksusowy apartamentowiec.
Obecnie przekształcany w Muzeum Getta Warszawskiego.
Kładka – konstrukcja usytuowana nad jezdnią albo torami kolejowymi, umożliwiająca pieszym przedostanie się na drugą stronę (SJP).
Może być piesza, może być pieszo-rowerowa, może być widokowa… Może być też taka:
Pomnik upamiętniający drewniany most nad ul. Chłodną, oddzielającą małe i duże getto – tzw. Kładka Pamięci. Przypomina o obłędzie, w jakim pogrążył się świat w czasie II wojny światowej – podzielenie miasta i ludzi w nim mieszkających na dwie części według kryterium rasowego/narodowościowego, wybudowanie w tym celu murów i specjalnych kładek…
A to parę innych pozostałości sprzed wojny – tej dzielnicy już nie ma, na jej miejscu wyrosły w latach 50-tych socrealistyczne kamienice, w latach 70-tych bloki Osiedla za Żelazną Bramą, a w 90-tych paskudne biurowce.
Instalacja artystyczna między domami przy Żelaznej. Ojciec izraelskiego pisarza w czasie wojny ukrywał się przez wiele miesięcy w tak ciasnym pomieszczeniu, że nie można w nim było ani wstać, ani leżeć, tylko siedzieć. Po uwolnieniu z niego nie mógł chodzić i miał zaniki mięśniowe. Trudno w to uwierzyć, ale tako rzecze Wikipedia.
W instalacji – pomimo że w najszerszym miejscu miała ona 122 cm – można było mieszkać (pierwszym mieszkańcem był Etgar Keret). Był tam „salon”, sypialnia, kuchnia i łazienka z prysznicem.
I tu muszę się do czegoś przyznać: pomijając kontekst – fascynują mnie takie miejsca. Jestem fanką mikromieszkań, uwielbiałam oglądać „Małe i wspaniałe” i dużo bym dała, żeby spędzić tydzień w tym domu. Ograniczyć się do niezbędnego minimum, skompaktować się maksymalnie, zagospodarować każdy skrawek powierzchni i umościć się w nim wygodnie (w miarę… :-)). Wiem, chore, ale naprawdę kręcą mnie takie wyzwania. Oczywiście nie na dłuższą metę (chociaż większość dzieciństwa spędziłam w pokoju o powierzchni 6 m kw, i czułam się w nim dobrze).
I brawa dla architekta Jakuba Szczęsnego.
I jeszcze dwie trochę nowsze kamienice.
Czyli Wielki Błękit na Mirowie.
Mieszkam w Warszawie od urodzenia, czyli od… no, dosyć długiego czasu i wydawało mi się, że dobrze ją znam, ale w tej okolicy nie byłam dawno i po raz pierwszy podczas moich spacerów po stolicy czułam się dzisiaj, jakbym chodziła po zupełnie nieznanym mieście.
Wbrew pozorom tu także mieszkają ludzie.
Zastanawiam się jednak, kto pracuje w tych wszystkich biurowcach – przecież dzisiaj wszyscy pracują ZDALNIE.
Pozostałości dawnego Mirowa jest tu znacznie mniej, niż w okolicy, którą spacerowałam wczoraj, ale są.
Fabrykę Norblina odwiedziłam już jesienią, ale było wtedy późno i ciemno – nie wszystko zauważyłam.
I jeszcze na koniec:
Czyli Mirowa część pierwsza.
Browary Haberbuscha i Schielego powstały w 1846 r. , po II wojnie światowej je upaństwowiono i produkowano w nich m.in. piwo „Królewskie” a także pierwszą w Polsce licencyjną Coca-Colę (od 1972 r.). W 2004 r. produkcję piwa zakończono, a od 2014 r., po przebudowie, znajduje się w nich kompleks mieszkalno-biurowo-gastronomiczno-usługowy.
Browary mieszczą się na wolskim Mirowie, który w czasie wojny znajdował się na terenach warszawskiego getta. Dzisiaj to dzielnica ogromnych kontrastów. Między nowoczesnymi apartamentowcami i biurowcami wyłaniają się – niczym duchy – wymarłe w większości kamienice z dawnych czasów.
Nie wszystkie budynki są wymarłe.
Na niemal całej Chłodnej zachowano przedwojenny bruk i stare tory tramwajowe. Fragmenty bruku zachowano też na pobliskiej Ogrodowej.
Wiele tutejszych kamienic to ostańce, w związku z czym mnóstwo tu też fajnych murali.
Nad całą okolicą góruje…
Dawny folwark – dzisiaj mix działek, linii kolejowej, terenów wojskowych ze szkółką jeździecką i ekskluzywnego osiedla na styku Sadów Żoliborskich, Powązek i Koła.
Źle skręciłam i znalazłam ten dom.
W pobliżu, na terenie szkółki jeździeckiej Legii znajduje się rotunda XIX-wiecznego elewatora zbożowego, ale na tereny wojskowe się nie zapuszczałam.
Ta nazwa podoba mi się bardziej niż Las Młociński, który myli się wszystkim z Parkiem Młocińskim po drugiej stronie ul. Pułkowej. Oprócz drzew, dzięciołów, sójek i dzików znajduje się tu kilka mogił z czasów II wojny światowej. Żeby je odnaleźć, dzisiejszy spacer był trochę spacerem na orientację.
Tego grobu żołnierza z września 1939 r. nie dałoby się znaleźć bez tej flagi (albo bez smartfona z nawigacją) – nie prowadzi do niego żadna ścieżka, trzeba się do niego przedrzeć przez powalone pnie i pokrzywy. Ale co to dla mnie.
Majówka na razie niezbyt udana – pograbiłam ogródek, porobiłam zakupy w Arkadii, pospacerowałam z mamą po zatłoczonych Łazienkach, posiedziałam w pracy (bo nie nazwę tego pracą… ;-)). A więc tylko podsumowanie – również skromne – kwietnia. Ale podpisałam też umowę na czas nieokreślony, dostałam awans, podwyżkę i służbowego laptopa. Nie jest źle. Ale nie jest też dobrze, bo z pięciu osób zostało nas w wydziale troje, co oznacza tylko jedno… Ech, lubi mnie robota, nie ma co…
Jeszcze raz, bo już tu byłam, tyle że na górze. Dzisiaj na dole, na ostatnim powiślańskim spacerze. Napotkałam wycieczkę miastoznawczą, od przewodnika podsłuchałam, że architektura budynków z lat trzydziestych nawiązuje do stylu okrętowego. No nie wiem… Ale budynki ładne, eleganckie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy by nie dołączyć kiedyś do takiej wycieczki, ale chyba jednak wolę wędrować i odkrywać Warszawę sama.
Dużo tu nowych budynków, zapełniających powoli pustą dotąd skarpę. Jedna z najbiedniejszych niegdyś dzielnic Warszawy staje się jedną z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych. Ładną, ale drogą i snobistyczną. Między studentkami z kubkiem sojowej latte snują się pijaczkowie z piwkiem…
Plenerowe muzeum mostów – fragmenty przepraw wysadzonych podczas I i II wojny światowej – mostu Kierbedzia, Poniatowskiego i mostu pod Cytadelą – wydobytych z dna Wisły.