Młynów raz jeszcze

Ostatni spacer po Młynowie. Wśród wolskich osiedli to najskromniejsza okolica, niewiele tu też atrakcji. Owszem, jest zabytkowy cmentarz ewangelicki, ale otoczony wysokim murem i z zewnątrz nie widać jego piękna. Jedynym wartym odnotowania obiektem między ul. Młynarską a Okopową jest budynek, a właściwie posesja Fundacji Rodziny Nissenbaumów (budynek niezbyt ciekawy). Fundacja od 1983 r. zajmuje się ratowaniem dziedzictwa żydowskiego w Polsce.

Róg Obozowej (Okopowej, nie Obozowej – ciągle mylą mi się te dwie ulice) i Anielewicza – mur Cmentarza Żydowskiego, pod którym biegnie ścieżka do Fundacji.

Pomnik Wspólnego Męczeństwa Żydów i Polaków.
Mural upamiętniający zbrodnię wołyńską na rogu Młynarskiej i Żytniej.

Holokaust, rzeź, kilka cmentarzy w bezpośrednim sąsiedztwie… Nie da się tu zapomnieć o śmierci. Dodać do tego te wszystkie zaniedbane budynki mieszkalne w okolicy i depresja gotowa. Ta dzielnica zdecydowanie potrzebuje… ożywienia.

***

Miłe słowa padły ostatnio w komentarzach, cieszę się, że kogoś inspiruję i chciałabym w związku z tym napisać parę słów wyjaśnienia na temat tego mojego spacerowania, opisywania i obfotografowywania. Ten blog powinien się nazywać Pandemic Blog albo jakoś tak. Zaczęłam go pisać w kilka miesięcy po wybuchu epidemii koronawirusa, po kilku miesiącach siedzenia w domu na pracy zdalnej. Nie żebym nie lubiła tego systemu pracy (wreszcie się wysypiam!), ale… Przedtem przez 20 lat dojeżdżałam do pracy – z różnych miejsc, bo w międzyczasie zaliczyłam dwie przeprowadzki, ale przez większość czasu dojazdy zajmowały mi około dwóch godzin w obie strony. W ramach tych dojazdów były też piesze dojścia, ostatnio ok. 3 km. Ruchu więc miałam sporo, ale był to zazwyczaj ruch jednostajnie przyśpieszony, przerywany długimi interwałami stania w korkach w zatłoczonych autobusach. Cóż, Warszawa… Niestety były to wycieczki wciąż w to samo miejsce. I nagle to wszystko jakby nożem uciął. Czasu zrobiło się więcej, ruchu mniej. Po kilku miesiącach stwierdziłam, że trzeba coś z tym zrobić. A że zbiegło się to z niedawną przeprowadzką na Żoliborz, a także nielekkim czasem w pracy, wymyśliłam sobie te spacery. Postanowiłam poznać swoją nową dzielnicę; znam dobrze Śródmieście, Mokotów i generalnie południe Warszawy, ale stolica na północy kończyła się dla mnie na Pl. Wilsona. Żoliborz okazał się bardzo ładny, ale ponieważ jest niewielki, szybko trzeba było ruszyć dalej, w jeszcze bardziej „nieznane”, czyli Bielany, Bemowo, teraz Wola… Spodobało mi się to łażenie. W „Przekroju” przeczytałam kiedyś ładne określenie na ten rodzaj aktywności ruchowej – „miejskie szwendactwo”. Wiem, że takich jak ja jest więcej, bo robiąc research do moich niektórych wędrówek co i raz natykam się w Internecie na blogi i strony innych takich jak ja włóczęgów. Nawet dzisiaj widziałam młodą dziewczynę próbującą wejść na Cmentarz Żydowski. Był chyba zamknięty, więc przystanęła pod tablicą na murze (tą z mojego zdjęcia) i… też ją sfotografowała. Nie wiem, co ją tam przygnało, ale być może to samo, co i mnie. Pisanie bloga natomiast ułatwia dokumentowanie tych wędrówek (gotowy szablon i cała, że tak powiem, infrastruktura), mobilizuje do dowiedzenia się czegoś więcej o mijanych miejscach i – przede wszystkim – w ogóle do wyjścia za drzwi. Bo praca zdalna (właściwie hybrydowa – trzy dni w domu, dwa w biurze) nadal trwa, choć o pandemii wszyscy już chyba zapomnieli. I nie zapowiada się, żeby miała szybko się zakończyć – zdaje się, że urząd ma na tym spore oszczędności, albo po prostu kierownictwu też jest tak wygodniej. I barrrdzo dobrze :-). Zresztą teraz mam do pracy znacznie bliżej, więc w razie czego nie będzie problemu. Oczywiście wszystko to nie byłoby możliwe, gdybym miała rodzinę. Ale ponieważ jej nie mam (tak jakoś wyszło) – korzystam z tego, co los dał. A dał mi (oprócz mnóstwa wolnego czasu ;-)) przede wszystkim wspaniałego przyjaciela, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam :-).

Opublikowane przez typikalme

Z wykształcenia administratywista i edytor. Z zawodu urzędnik. Z urodzenia (dość już dawnego) warszawianka. Mieszkam (aktualnie) na Żoliborzu. Wychowałam się na Czerniakowie i w Śródmieściu na Ścianie Wschodniej, urodziłam się na Szmulkach, a do liceum chodziłam w Wilanowie. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Z aparatem (w telefonie) w pogotowiu. Serce mam po lewej stronie. Namiętnie czytam „Przekrój”. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".

6 myśli w temacie “Młynów raz jeszcze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: