Bazar na Kole

Miejsce, które z wolskim osiedlem Koło kojarzy się najbardziej – jeden z największych i najbardziej znanych pchlich targów w Polsce. Każdy miłośnik staroci znajdzie tu coś dla siebie. Ceny – od 2 do 2000 zł (a pewnie i więcej). Działa w niedziele.

Najpierw jednak krótka przebieżka po okolicy.

Blok osiedla Koło-Zachód z lat 50. Całkiem przyjemny.
Modernistyczny kościół pw. Świętego Józefa Oblubieńca NMP.

OK, okolica zwiedzona. Idę na targ szukać skarbów.

Coś do domu?
Do biura?
Na podróż?
Może na narty?
Trzeba też pomyśleć o przyszłości – gustowna laseczka na spacery?
Portret prababki?
Globus?
Może bibelocik?
Zaczyna mi się kręcić w głowie…
A może coś takiego? (Cokolwiek to jest).
Nie wygląda mi to na moją kieszeń…
To też nie.
Ani to.
To również.
Wreszcie. Są – pudła!!

Nic dzisiaj nie wygrzebałam, ale jeszcze pochodzę… Tyle tu różności.

Ładne, ale gdzie ja to…?
Bazar wylewa się na ulice, na przystanki…

Rzeczy piękne, ładne, brzydkie, praktyczne i całkiem bezużyteczne, śmieszne, dziwne, zagadkowe, rozczulające, bardzo stare, niezbyt stare, jeszcze niedawno ostatni krzyk mody, rzeczy „o! mieliśmy kiedyś takie!” – wszystkie kiedyś do kogoś należały, a teraz stoją tu wśród tysiąca innych rzeczy, które też kiedyś do kogoś należały i wdzięczą się do przechodzących jak psy w schronisku. Podoba mi się egalitaryzm tego targowiska – autentyczne antyki stoją obok zwykłych śmietnikowych staroci, które koniec końców nie wylądowały najgorzej – mogły skończyć na wysypisku. Daje się jednak zauważyć, że uroda przedmiotów użytkowych kończy się mniej więcej w latach 60. Potem zaczął królować plastik, brzydota i niemal kompletny brak jakiegokolwiek wyróżnialnego stylu. Czy za kilkadziesiąt lat ktokolwiek będzie patrzył na dzisiejszego smartfona równie pożądliwie, jak ja dzisiaj na czarny ebonitowy telefon z tarczą? Będzie chciał położyć go sobie w przedpokoju jako ozdobę? Nie sądzę.

Uwielbiam takie miejsca, ale mam z nimi kłopot – jest tego wszystkiego za dużo. Mam ochotę kupić połowę z tych rzeczy, ale najczęściej – nie kupuję nic.

No, niezupełnie…

San H100B – wersja miejska. Tani nie był, ale jako miłośniczka i regularny pasażer komunikacji miejskiej musiałam go mieć w kolekcji.

Opublikowane przez typikalme

Z wykształcenia administratywista i edytor. Z zawodu urzędnik. Z urodzenia (dość już dawnego) warszawianka. Mieszkam (aktualnie) na Żoliborzu. Wychowałam się na Czerniakowie i w Śródmieściu na Ścianie Wschodniej, urodziłam się na Szmulkach, a do liceum chodziłam w Wilanowie. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Z aparatem (w telefonie) w pogotowiu. Serce mam po lewej stronie. Namiętnie czytam „Przekrój”. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".

4 myśli w temacie “Bazar na Kole

  1. Ojej, zachęciłaś mnie niesamowicie do złożenia tam wizyty, kompletnie zapomniałam o istnieniu tego bazaru (zwłaszcza, że od lat już nie mieszkam w stolicy) A z zakupami skończy się tak jak u ciebie i tak samo widzę to wszystko

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: