Sopot to piekło, myślała Merry. Miasteczko wciśnięte między dwa wielkie organizmy. Jedynym celem jego istnienia jest zasysanie pieniędzy, gówien i pijackich rzygowin klubowiczów z Gdańska i Gdyni. Brzydziła się nim i jego mieszkańcami. Nic tam nie było na serio. Nic tam nie było prawdziwe. Dziewczyny myślały tylko o kosmetykach i weekendowych baletach. Chłopacy marzyli, by zostać ratownikami i wyrywać panienki na plaży. Jakby każdy bał się sprawdzić, kim naprawdę jest i do czego jest zdolny. Świadomie się ograniczali i dawali zamknąć w cukierkowym świecie głośnej muzyki, narkotyków, gofrów, drogich drinków i lodów świderków. A wszystkim wydawało się, że są tacy ważni, specjalni i wyjątkowi. Chciało jej się śmiać, gdy na nich patrzyła. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy, jak życie roztrzaska ich wysokie mniemanie o sobie na drobne kawałki, jakby było taflą szkła, z którą zderza się rozpędzona ciężarówka. Tylko dlatego Merry zmartwiła ta przeprowadzka, ale nie aż tak bardzo, jak myśleli inni. Wszystko było lepsze niż Sopot. […]
***
Krzysztof pomyślał, że ten człowiek mu się nie podoba. Emanowała od niego taka patologiczna pewność siebie kogoś, kto zawsze bierze to, czego pragnie, i nie ogląda się na innych. A każda próba oporu, drobna przeszkoda to zwykła bezczelność, nieusprawiedliwiony niczym akt wrogości, na który trzeba odpowiedzieć czystą i bezwzględną agresją. Gospodarz agroturystyki spotkał wiele takich osób, kiedy mieszkał jeszcze w Warszawie. Między innymi dlatego opuścił stolicę. W ogóle nie lubił tego miasta, choć tam się urodził i wychował. Zawsze wydawało mu się za ciasne. Zbyt wielu ludzi o zbyt wielkim ego na zbyt małej przestrzeni. Nie dało się tego wszystkiego upchnąć w tak niewielkim i biednym kraju. Zjadali się więc ci ludzie nawzajem, walczyli, wpychali pod samochody, pociągi metra, podkładali świnie, sprzedawali nawzajem kredyty we frankach i polisolokaty, rżnęli nieswoje żony, rozwodzili i schodzili.
Wojciech Chmielarz, „Żmijowisko”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018
Hmmm… To nie miasta powinniście zmienić, tylko ludzi, wśród których się obracacie.
Obraz społeczeństwa polskiego w kryminale Chmielarza jest odrażający i przygnębiający. Ale czy prawdziwy? Nie wiem. Być może żyję w jakimś kloszu. Albo nie chcę tego widzieć.
Z niektórymi stwierdzeniami jednak się zgadzam:
Nie była naiwna. Nigdy nie stanie się kobietą jego życia. Była na to za brzydka, za zwyczajna. On nie kochał jej, a ona, mówiąc szczerze, nie kochała jego. Nie kocha się kogoś, kto jest dla ciebie za dobry. Możesz tylko o nim marzyć.
