Plac został wytyczony jako jeden z placów gwiaździstych Osi Stanisławowskiej, a swoją nazwę wziął od stojącego przy nim kościoła Najświętszego Zbawiciela. Znany z płonącej tęczy i knajp obleganych przez warszawskich hipsterów. Zahaczyłam już o niego przy okazji jednego ze spacerów wzdłuż Traktu Królewskiego, więc dzisiaj tylko jego część zachodnia.

Kino „Luna” przetrwało transformację ustrojową i dalej gra, jako kino studyjne. Można w nim obejrzeć europejskie i światowe filmy artystyczne.



Poza nimi na tym odcinku Marszałkowskiej króluje socrealizm.




Przed wojną mieściła się tu Szkoła Inżynierska Wawelberga i Rotwanda. W czasie wojny budynek szkoły uległ zniszczeniu i odbudowany został w latach 40-tych w zmienionej formie. Wtedy też chyba pojawili się ci robotnicy – jeden jeszcze zgłębia teorię, drugi już z cegłą i kielnią w ręku gotowy do budowy socjalizmu.

Jak podają biura nieruchomości, „jedna z najbardziej ekskluzywnych kamienic w centrum”. Zanim to nastąpiło, spadkobierca przedwojennego właściciela odsprzedał ją fundacji zajmującej się „ochroną obiektów historycznych”, która doprowadziła ją do ostatecznej ruiny, odcięła lokatorom prąd i gaz, a następnie kazała im się wynosić ze względu na zły stan techniczny budynku. Potem kamienicę sprzedała. (Za Warszawikią). Tak to się robi w Warszawie.



Jutro przerwa w wielkomiejskich spacerach, bo do Warszawy przyjeżdża prezydent zaprzyjaźnionego mocarstwa i będzie się po niej kręcił, powodując ogólne zamieszanie i podniecenie. Lepiej zostać w domu, zresztą pogoda ma się zepsuć.