Draw a snowdrop crocus.
Przebiśniegi rysowałam w ubiegłym roku, więc w tym – inny wiosenny kwiatek. Nie z natury co prawda, bo jeszcze nie kwitną.

***
No i mamy wojnę. W zimowym „Przekroju”, poświęconym w dużej części Rosji, znalazłam tekst, który trochę rozjaśnia, skąd się to wszystko bierze.
W podstawówce, chyba w czwartej klasie, poszedłem do biblioteki i wypożyczyłem Opowieści niesamowite z prozy rosyjskiej. Zbiór historii grozy opartych na źródłach ludowych – od Mikołaja Gogola po Antoniego Czechowa. Zapamiętałem np. historię o wiju. Przypominam sobie teraz, jak panie bibliotekarki narzekały: „Że też wam każą czytać te okropieństwa”. Byłem zdziwiony tą rusofobią, tak jak do dziś zdziwieni są nią Rosjanie. Oni do końca nie pojęli, skąd się ona u nas wzięła. Zawsze mnie pytali: „Dlaczego wchodzicie do NATO, przecież my was zawsze chroniliśmy? Nawet nasze wojska u was były”. Ich perspektywa jest zupełnie inna niż nasza; duża część ludzi naprawdę wierzy, że te wojska były po to, aby nas chronić. […]
Po 2014 r. ludzie, których dobrze znam, którzy mieli liberalne poglądy – oczywiście jak na Rosję, bo tam trzeba robić to samo zastrzeżenie co u nas, w końcu w Polsce liberałowie też nie mają wiele wspólnego z francuskimi czy hiszpańskimi – łapali mnie za rękę i mówili: „Co wy, Polacy, robicie z Ukrainą, powiedzcie, że jesteście za federalizacją Ukrainy”. Okazało się, że ludzi ogarnęła mocarstwowa gorączka. Część intelektualistów, którzy się temu nie poddali, nazywała to gwałtem emocjonalnym i propagandowymi nalotami dywanowymi. Nastał czas wielkiej mobilizacji, kiedy ludzie dołączyli do chóru, jak u Bułhakowa. Pamiętam tę euforię „krymnaszyzmu”. Ten moment, gdy wszyscy na ulicach, na ciężarówkach, w tramwajach zaczynali śpiewać jednym głosem. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to, co on pisał w Mistrzu i Małgorzacie, niekoniecznie było fantastyką. Oni mają swoją ponurą baśń z Nocnymi Wilkami, sakralnym atomem, cierpieniem za miliony i wszechświatową misją. My mamy swoich wyklętych, „żyjących prawem wilka”, wycierpieliśmy oczywiście najwięcej ze wszystkich narodów; sakralną misję też mamy, co prawda nieco zgrzebną w porównaniu z Rosją, no ale nic tam, to misja na miarę naszych możliwości. Uszczelniliśmy się, owinęliśmy drutem kolczastym, wiemy o sobie coraz mniej.
Fragment wywiadu Jana Pelczara z Jędrzejem Morawieckim, pisarzem, wykładowcą, doktorem habilitowanym i znawcą Rosji, który spędził w tym kraju sporo czasu, zafascynowany tą Mroczną Krainą.
Bardzo ciekawa rozmowa, z której można się dowiedzieć, że krótko po upadku ZSRR powietrza w Rosji było nawet znacznie więcej niż u nas („Wracałem do kraju i się dusiłem” – mówi Morawiecki). Jednak z czasem wszystko się bardzo zmieniło, a czym się skończyło, to właśnie widzimy.