Tym razem miejski. Natknęłam się na niego przypadkiem, spacerując po okolicach Fortu Bema. Byłam tu już w marcu, ale tylko na terenach samego fortu i na przedwojennym, niszczejącym osiedlu oficerskich dworków i willi na ul. Waldorffa. Wokół fortu widziałam wtedy jednak również intrygujące tereny zielone, więc dzisiaj postanowiłam je – z przeproszeniem – spenetrować.

Ruszyłam starą, brukowaną drogą, która w pewnym momencie zamieniła się w mały wąwóz.



Gdy byłam tu w marcu, fosa była jeszcze skuta lodem, dzisiaj można wynająć kajak i sobie popływać.







Napis na tym głosi, że „kompost dojrzewa. Świeże dostawy kuchennych odpadków wrzucamy do skrzyni obok”. Zajrzałam do tej drugiej skrzyni, trochę odpadków faktycznie w niej było, choć nie za dużo.
Ogródek jest trochę zaniedbany, widać, że zapał domorosłych ogrodników trochę już osłabł. No cóż, przy ogródku trzeba się nazapieprzać, i to nie jednorazowo, ale regularnie. „Same rosną” tylko chwasty :). Ale pomysł sam w sobie fajny.