Zachęcona ubiegłotygodniowym spacerem postanowiłam wyciągnąć przyjaciela na dłuższą wycieczkę nad Wisłę. Początkowo mieliśmy zamiar przemaszerować praskim, bardziej – w naszym mniemaniu – dzikim brzegiem, ale po przybyciu na miejsce, w okolice Mostu Gdańskiego, szybko przekonaliśmy się, że dziko to tu może było, ale -naście lub -dziesiąt lat temu. Wróciliśmy więc na lewy brzeg i ruszyliśmy w trasę ścieżką rekreacyjną na żoliborskim odcinku Wisły od plaży Żoliborz do mostu Grota-Roweckiego. Tu było znacznie ciekawiej.


















Wiosna to chyba najlepsza pora do odwiedzenia tego miejsca. Jest już zielono, przyroda obudziła się do życia, ale nie zdążyła jeszcze zamienić okolicy w nieprzebytą dżunglę, zarośniętą krzaczorami, trawami, nawłocią, pokrzywami i innym roślinnym plebsem (co też ma swój urok, ale mocno ogranicza widoczność i wielu rzeczy można po prostu nie zauważyć lub trudniej do nich dotrzeć). Nie obudziły się też jeszcze komary. Na dodatek wszystko kwitnie. Ptaki śpiewają. Słońce grzeje, ale nie pali. Żyć, nie umierać.