Trochę zaniedbałam bloga, zajęta innymi działalnościami. Trochę też zaniedbałam spacery, ale pogoda i krótki dzień nie sprzyjają długim wędrówkom. Mimo, że po raz pierwszy od wielu lat mam okazję ujrzeć trochę dnia w listopadzie nie tylko przez okno. Zazwyczaj o tej porze roku wychodziłam z domu nocą i wracałam nocą. Nawet robię sobie z tego powodu wyrzuty, że tak „nie korzystam”. Późny listopad to jednak nie jest miesiąc „ładny”. Liście opadły, orgia kolorów zakończyła się, pozostały nagie kikuty drzew na tle szarobiałego nieba. Dochodzi do tego smog i ziąb. Nawet w Łazienkach smutno i szaro. Cóż pozostaje? Pozostaje architektura, teraz – dzięki brakowi liści – lepiej widoczna.
Na Piaskach jednak o dobrą architekturę trudno. Byłam tu już i pisałam, że nie jest to ciekawe osiedle. Jest jednak duże i nie obeszłam wtedy całego. Powędrowałam dalej w nadziei, że może tam „dalej” będzie lepiej. Nie było. Trzy zdjęcia gwoli dokumentacji, że „byłam, widziałam”. Bronią się tylko dlatego, że 15 listopada wyjątkowo pogoda była przepiękna, a jesień jeszcze nie odpuściła.


