Czyli od tego się zaczęło. O małżeństwie Piechotków i ich bielańskich osiedlach już pisałam – przy okazji wpisów o Słodowcu, były to jednak osiedla późniejsze. Wczoraj dotarłam do tej części Bielan, od której zaczęli swoją architektoniczną działalność w latach 50. Jest to – można powiedzieć – Piechotkowo w wersji saute, ceglanej (w większości). W ponury listopadowy dzień robi dość smętne wrażenie, chociaż nie tak, jak okoliczne późniejsze blokowiska z lat 70. i 80. Ma też swój charakterystyczny, ludzki wymiar, co manifestuje się m.in. tutejszymi muralami, świadczącymi o przywiązaniu mieszkańców do tego miejsca. Uroku dodają także jesienne barwy, tak więc – summa summarum – spacer nie taki znów smutny.

Jest też mural z podobiznami architektów, ale tak brzydki, że szkoda mi na niego megabajtów na blogu. Pozostanę przy budynkach.







Oprócz flag są tam też budki i karmniki dla ptaków, Matka Boska z wodospadem, źródełko, bociany, czapla, żaby i muchomorki. Zwraca również uwagę oryginalny kwietnik.
I tym spóźnionym akcentem na Święto Niepodległości kończę.