W zeszłym tygodniu odwiedziłam część solecką, dzisiaj – ujazdowską. Znów rozbolała mnie łydka, więc trochę kuśtykałam, ale – odpoczywając tu i ówdzie – udało mi się to i owo zobaczyć. Zbliżam się w swojej wędrówce w górę Wisły do moich starych śmieci, czyli Czerniakowa (Cypel – wbrew swej nazwie – mieści się na Ujazdowie), więc okolice niby znane, ale dawno tu nie byłam i trochę się pozmieniało.


Przede wszystkim niedawno pojawiło się to:

Nie jestem inżynierem środowiska, ale – o ile dobrze rozumiem – woda z Kanału Piaseczyńskiego i Łuku Siekierkowskiego wpływa tędy…


…meandruje…

…meandruje…

…meandruje…

…i wypływa tędy, już czysta.
Ale ten piękny system pękniętej rury w „Czajce” raczej nie zastąpi.

Miejsce bardzo sympatyczne i nie czuć tu żadnych „zapachów”.




Przeprawiłam się na praską stronę trzecim z miejskich promów – „Słonką”. Niedługo kończą sezon, więc trzeba było wykorzystać ostatnie darmowe kursy.

W oddali widać Pałac Kultury, ale to nie tam jest centrum Warszawy. Geodezyjny środek miasta jest gdzieś tu w tym miejscu (tak przynajmniej mówi mapa Google). Tabliczki nie ma – nie znalazłam jej albo zmyła ją fala, bo „środek” jest raz na lądzie, raz pod wodą.

Żeby się tu dostać z miejsca cumowania promu, trzeba się przedostać przez sterty kamieni i chaszcze.

Zmęczył mnie ten dzisiejszy spacer, ale to dobrze, może uda mi się przespać całą noc (albo chociaż pół).