W powietrzu czuć jesień, ale grzybów nima – za sucho i za zimno. Nie przeszkadza to jednak komarom, które atakują jak wściekłe, zwłaszcza jak się na chwilę przystanie (na przykład żeby zrobić zdjęcie). Niespełna godzinny spacer upłynął nam więc głównie na wymachiwaniu rękami i wyrażaniu się. A pod wieczór zrobiło się naprawdę chłodno i wilgotno – mgły zasnuły mazowieckie łąki. Wróciłam do domu w męskim swetrze.
Nastroje też jesienne, newsy nie za wesołe. „Smuutek, melanchoolia…” – jak mówiła moja pani od polskiego w liceum (o epoce Młodej Polski). Dobrze przynajmniej, że jest go z kim dzielić.












