Chaos i harmonia

Matematyki w szkole nienawidziłam, była to moja zmora i do dzisiaj zdarzają mi się nocne koszmary, że jeszcze muszę do tej szkoły wrócić i coś tam z niej zaliczyć. Wolałam iść do klasy humanistycznej i zakuwać do matury historię, niż stanąć przed perspektywą rozwiązywania równań logarytmicznych, pierwiastków czy innych diabelstw.

Co nie znaczy, że matematyka – na tym wyższym poziomie (już całkowicie dla mnie niezrozumiałym) – mnie na swój sposób nie fascynuje. Jej tajemnicza i niewidoczna wszechobecność i niewzruszoność. Chociaż jako matematyczny analfabeta muszę to przyjmować na wiarę. Niemieccy twórcy filmu „Chaos i harmonia” spróbowali maluczkim takim jak ja (i mój przyjaciel) zwizualizować nieco tę abstrakcyjną wiedzę tajemną. Diagramy Woronoja, sploty boromejskie z pięciu pierścieni, powierzchnie gyroidalne, symulacje stada obiektów, ciecze lepkosprężyste, symulacje kolizji galaktyk, grafiki ewolucyjne, równania Rabinowicza-Fabrikanta, cykloidy oraz fraktale różnego rodzaju oglądane na ogromnym, okrągłym ekranie nad głową, przy akompaniamencie elektronicznej muzyki Johannesa Kraasa, wyglądają bardzo efektownie i psychodelicznie. Chociaż oczywiście nadal pozostają dla mnie jedynie pięknymi obrazkami. Jedyne, czego w pokazie mi brakowało, to właśnie chociażby paru słów komentarza do oglądanych… zjawisk. Co to, gdzie to, do czego to… Same nazwy to trochę mało.

Ale na pewno warto było zobaczyć.

Czekając na wejście do sali projekcyjnej w Planetarium można sobie obejrzeć wystawę „Patrz: Ziemia” i – jeśli ma się trochę czasu i cierpliwości – przekonać się, na interaktywnych ekranach, do jakiego stanu ją (Ziemię znaczy) doprowadziliśmy.

Wyjście ewakuacyjne chyba nie w tę stronę…

Transmisja live ze Słońca.
A poza tym to cały czas jesteśmy nad Wisłą.

Opublikowane przez typikalme

Z wykształcenia administratywista i edytor. Z zawodu urzędnik. Z urodzenia (dość już dawnego) warszawianka. Mieszkam (aktualnie) na Żoliborzu. Wychowałam się na Czerniakowie i w Śródmieściu na Ścianie Wschodniej, urodziłam się na Szmulkach, a do liceum chodziłam w Wilanowie. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Z aparatem (w telefonie) w pogotowiu. Serce mam po lewej stronie. Namiętnie czytam „Przekrój”. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: