Chaszcze, zarośla, chwasty i krzaczory. Nieuprawiane, nieokiełznane. Wolne. Roślinni hipisi. Na pozór „nic tu nie ma”, ale wystarczy kucnąć, żeby zobaczyć, że życie tu aż kipi. Wszystko rośnie, kiełkuje, płoży się i rozgałęzia, wspina, czepia, zdobywa nowe terytoria. Kwitnie, przekwita, owocuje i rozsiewa nasiona. I znowu kiełkuje. Walczy o światło, o wodę, o miejsce. Kusi i wabi, odstrasza i atakuje, kłuje, parzy. A w tym gąszczu one – stwory przedziwne, latające, pełzające, skaczące i biegające. Żerują, walczą, kopulują, budują domy, składają jaja, polują i pożerają się nawzajem. Pracują w pocie czoła lub leniwie się przepoczwarzają.
Lśniak szmaragdek.Owadzie osiedle mieszkaniowe.Tropy sarny.Wytęż wzrok…Rusałka pawik.To już oczywiście ogródek, nie rudery.
Z wykształcenia administratywista i edytor. Z zawodu urzędnik. Z urodzenia (dość już dawnego) warszawianka. Mieszkam (aktualnie) na Żoliborzu. Wychowałam się na Czerniakowie i w Śródmieściu na Ścianie Wschodniej, urodziłam się na Szmulkach, a do liceum chodziłam w Wilanowie. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Z aparatem (w telefonie) w pogotowiu. Serce mam po lewej stronie. Namiętnie czytam „Przekrój”. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".
View more posts