Mandaryn wzdycha. – Wiesz, co ci powiem? Jak dziesięć lat temu odszedłem od was, to myślałem sobie, że z hipisowskich sloganów wyrosłem. Czas skończyć z nierealnymi mrzonkami i bezsensowną włóczęgą – powiedziałem sobie. Wezmę się poważnie za życie. No i wziąłem się jak widzisz. Skończyłem studia, mam stanowisko… Czego to ja jeszcze nie mam?… No i wiesz co, że to wszystko gówno. Wtedy wśród was żyłem naprawdę. A teraz? Kłamię. Sam przed sobą kłamałem całą kupę lat, że dojrzałem, myślę po skwerowsku i jest mi z tym dobrze. Teraz przynajmniej siebie nie okłamuję. Kłamię żonie, dzieciom, kolegom z pracy. Że jestem już taki jak oni i że jest mi w ich świecie dobrze. A ja dalej jestem długowłosy, choć się ostrzygłem. Wiesz co. Czasem mam ochotę rzucić wszystko i wrócić do was. Jesteście bandą zwariowanych gówniarzy, mimo że niektórzy z was mają już ponad czterdziestkę. Ale przynajmniej tak jak ja nie udajecie dorosłego. Tak Szaman. Nie cywilizuj się przypadkiem. To sensu nie ma. Ale ty i ci z was, co jeszcze zostali, pilnujcie waszej wolności. Jest może gorzka ale, nie ma nic droższego niż ona.
Wojciech (Tarzan) – Michalewski, „Mistycy i narkomani”, Wydawnictwo ETHOS, 1992