Marszałkowska – część wschodnia

Między Al. Jerozolimskimi a Piękną. Chyba najbardziej miejska część Warszawy – poza skrawkami zieleni na podwórkach nie ma tu ani jednego parku czy choćby skwerku. Jeno bruk, asfalt i mnóstwo samochodów. Zabudowa to z jednej strony socrealistyczny MDM, bloki z lat 60. i przedwojenne kamienice, gdzieniegdzie zaplombowane nowszymi budynkami. Wszystko to wymieszane w kotle powojennych zniszczeń. Okolica raczej średnio nadająca się na spacery, choć ludzi kręci się sporo, ale są to w większości mieszkańcy lub bywalcy knajp, których jest tu co niemiara. Ponieważ jednak postawiłam sobie na początku zimy za cel przejście całej Marszałkowskiej wraz z przyległościami, to obeszłam i ten fragment miasta, próbując przyjrzeć mu się nieco uważniej i znaleźć coś ciekawego. I oto, co znalazłam.

Dawny hotel „Forum”, czyli Szwedzi w Warszawie.

Wybudowany w latach 70. przez Szwedów dla Orbisu hotel był po wojnie drugim co do wysokości budynkiem (po Pałacu Kultury) w Warszawie. Jak podaje Wikipedia, warszawiaków zadziwiało tempo prac i porządek panujący na budowie.

ul. Parkingowa.

Tuż za hotelem wybudowano przybytek, który również zadziwił warszawiaków oraz pozwolił im się poczuć prawie jak w Ameryce, czyli wielopoziomowy parking. Porucznik Borewicz mógł w nim udawać Kojaka, ścigając z piskiem opon uciekającego bandytę w jednym z odcinków serialu „07 zgłoś się”.

„Żyletkowiec”, zaprojektowany przez Marka Leykama.

Zaprojektowany w 1946 r. budynek wygląda zadziwiająco nowocześnie. Kiedyś na jego parterze mieściła się Główna Składnica Harcerska, której główną atrakcją była wielka makieta z kursującą kolejką elektryczną.

Monumentalna kolumnada gmachu Ministerstwa Rolnictwa.

Zdarzyło mi się w dzieciństwie kilka razy być w jego wnętrzu, gdyż ministerstwo to było ostatnim miejscem pracy mojej babci (pełniła tam niezwykle ważną funkcję… sprzątaczki).

Skrzaty z „Krainy Lodu”?

To już MDM i medalion przedstawiający zbiór winogron.

W PRL-u praca wre – nie tylko na polach, ale i w fabrykach.

A po pracy – do teatru (wtedy raczej do kina) „Polonia”, albo do kiosku Ruchu po gazetę.

Natomiast przed wojną…

ul. Nowogrodzka 12 – secesyjna kamienica Polaminów.
ul. Hoża 27 – kamienica Jochweta Taubenhausa z końca XIX w. – jedna z nielicznych warszawskich kamienic, która przetrwała wojnę.
Neogotycka kamienica Taubenhausa na Marszałkowskiej.
Ul. Wilcza 29a – wyznanie wiary na balkonie.
Podwórzowa kapliczka.

Dostęp do wszystkich kamienic jest utrudniony przez bramy z domofonami – to jedyne zdjęcie podwórkowej kapliczki, jakie udało mi się zrobić (a jest ich tu na pewno mnóstwo).

Niestety wszystkie te pięknie wyczyszczone (z lokatorów) kamienice mają swoją mroczną stronę…

Zagnieździł się w okolicy również underground – skłot „Przychodnia” na ul. Skorupki.
Beware…

A ponieważ jutro mamy pierwszy dzień wiosny, to jednak znalazłam tu także odrobinę przyrody:

Krokusy na Hożej.

Opublikowane przez typikalme

Z urodzenia warszawianka. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Lubię też chaszcze i chwasty. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".

Dodaj komentarz