Łazienki Królewskie – ogród romantyczny

Przeskakując znowu kawałek Traktu Królewskiego – z okazji Światowego Dnia Dzikiej Przyrody – trafiam do Łazienek, które znajdują się po jego wschodniej stronie w Al. Ujazdowskich. Park-muzeum oczywiście trudno nazwać dzikim, ale ma on parę zakątków, które przynajmniej takie mają udawać. Wśród dziewięciu królewskich ogrodów takie cechy mają ogród naturalistyczny, który odwiedziłam w październiku, oraz dzisiejszy (czy raczej wczorajszy) – ogród romantyczny. Tutejsza „dzikość” została starannie zaprojektowana i zaaranżowana, ale nie odejmuje to jej uroku.

Na początek tutejsze budowle („starożytne” i tajemnicze).

Świątynia Sybilli.
Świątynia Egipska.
Jest i obelisk, są i hieroglify.
Belweder. Nie jest obiektem Łazienkowym, ale świetnie go z nich widać.

Są i bardziej tajemnicze obiekty.

…i jeszcze bardziej…
Marmurowy, mitologiczny kamień Omfalos – pępek świata – dłuta greckiej artystki Christiny Papageorgiou (trochę podrasowany).
Jedno z parkowych źródełek.
Najbardziej tajemniczy (bo dla większości niezrozumiały) z polskich romantycznych wieszczów.
Parkowe „graffiti”.

W parku o tej porze roku i przy tej pogodzie rzeczywiście jest dość szaro, co nie znaczy, że brzydko. Życia i kolorów dodają ptaki.

Zwłaszcza ten elegant.
Samica mandarynki nosi się mniej krzykliwie.
Sikory (bogatka i modraszka).
I inne ptaszyska.
Niektóre przylatują już być może z dalekich krajów. Na pierwszym planie cadillac Piłsudskiego (z czasów, gdy już przestał być socjalistą).
Jeszcze rzut oka na – wciąż zamarznięty – staw. Wiosny jeszcze nie widać.
…ale jak się przyjrzeć z bliska…

…to alergicy mogą już szykować chusteczki.

***

Stand looking over the Loch of Belmont in Unst and listen to the pre-migratory courtship of calloos (long-tailed ducks) before they move north to their tundra breeding grounds.

Szetlandzkie jezioro zamieniłam na Łazienkowy staw, lodówki (ptaki, nie te w kuchni) na mandarynki (które co prawda nie zamierzają nigdzie migrować, bo gdzie im będzie lepiej) – i kolejne „lekarstwo” z recepty zaliczone :).

Opublikowane przez typikalme

Z wykształcenia administratywista i edytor. Z zawodu urzędnik. Z urodzenia (dość już dawnego) warszawianka. Mieszkam (aktualnie) na Żoliborzu. Wychowałam się na Czerniakowie i w Śródmieściu na Ścianie Wschodniej, urodziłam się na Szmulkach, a do liceum chodziłam w Wilanowie. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Z aparatem (w telefonie) w pogotowiu. Serce mam po lewej stronie. Namiętnie czytam „Przekrój”. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: