Ostatni fragment Marymontu na Bielanach, położony na skarpie, więc spacerek dość forsowny, ale to dobrze, trzeba było się skupić na oddechu, a nie na głupich myślach. Wśród starej, dość zaniedbanej zabudowy wyrastają nowe wille i apartamenty, jednak ze względu na pagórkowatość terenu jest tu sporo terenów niezabudowanych, zielonych, trochę dzikich.

Dzisiaj zwierzyny tu już nie ma, poza psami i ptakami. Nie widziałam nawet wiewiórki.


Dużo ładniejsze od parku były chyba jednak okoliczne nieużytki (też zresztą pewnie pozostałość po tym zwierzyńcu). A może dlatego bardziej mi się podobały, że były puste i nie było tam placu zabaw z rozwrzeszczanymi dzieciakami.


I jeszcze ścieżka przez lasek na tyłach siedziby IMGW.


Jeśli chodzi o warunki meteorologiczne, to: na niebie chyba cirrusy, temperatura 24 stopnie, wiatr słaby. Przyjemnie. (Zdjęcie zrobione z nudów w czasie czekania na przystanku na ul. Hłaski, który opisywał losy mieszkańców budynków takich, jak te poniżej).



***

Ćma latalec olszyniak przyleciała poczytać francuską gazetę na mojej apteczce (albo chciała pogadać z koleżanką).
