Fabryka Norblina

Niegdyś sztandarowa fabryka robotniczej Woli, dzisiaj sztandarowe centrum biznesowo-handlowo-usługowo-rozrywkowe wolskiego city, na Mirowie. Udałam się tam trochę służbowo, ale nie omieszkałam cyknąć paru fotek.

Towarzystwo Akcyjne Fabryk Metalowych „Norblin, Bracia Buch i T. Werner” powstało w 1820 r. (ówcześnie pod nazwą „Norblin i spółka”) i pod różnymi nazwami, adresami i po licznych zmianach profilu produkcji fabryka działała aż do upadku na początku XXI w. Początkowo był to zakład brązowniczy produkujący świeczniki, wazony, ozdoby stołowe i sprzęt do gotowania. Przedsiębiorstwo szybko się rozwijało, przedsiębiorczy fabrykanci łączyli i wykupywali kolejne zakłady, rozszerzając produkcję o wyroby srebrne, cynowe i platerowane. Wykupywano akcje, unowocześniano produkcję, kupowano nowe maszyny, zatrudniano coraz więcej robotników, para z parowych silników buchała itd. Jednym słowem biznes się kręcił. Pod koniec XIX w. zakłady należały do szóstki największych w branży metalowej na terenie Królestwa Polskiego. W II Rzeczypospolitej znaczną część produkcji stanowiły wyroby dla wojska, głównie amunicja. Fabryka ucierpiała w czasie wojny i powstania, ale po wojnie wznowiła działalność, już znacjonalizowana, pod nazwą Walcownia Metali „Warszawa”. Jako że fabryka znajdowała się niemal w centrum miasta, zaczęto jednak myśleć o przeniesieniu jej w bardziej odpowiednie miejsce, wybudowano nowy zakład na Młocinach, stare budynki wpisano zaś do rejestru zabytków i umieszczono w nich siedziby Muzeum Przemysłu i Muzeum Drukarstwa, a także teatr. Na początku XXI w. fabryka zbankrutowała, a teren przy ul. Żelaznej sprzedano Amerykanom. We wrześniu 2021 w wyremontowanych budynkach otwarto wspomniane centrum biznesowe. Produkcję zastąpiły usługi wszelakie, z tego co zaobserwowałam głównie drogie knajpy (z powodu których zresztą się tam udałam). Ot, historia jakich wiele.

Tak fabryka wyglądała kiedyś.
A tak dzisiaj.

Po całym obiekcie porozstawianych jest sporo starych machin, służących dzisiaj za ozdoby.

Przypomina się scena z „Ziemi obiecanej” bodajże, z fruwającym ludzkim mięsem…

Ten napis nie pochodzi z czasów wojny, a z wystawy „Warszawa walczy – 63 dni Powstania Warszawskiego”, zorganizowanej w fabryce w 1982 r.

Opublikowane przez typikalme

Z wykształcenia administratywista i edytor. Z zawodu urzędnik. Z urodzenia (dość już dawnego) warszawianka. Mieszkam (aktualnie) na Żoliborzu. Wychowałam się na Czerniakowie i w Śródmieściu na Ścianie Wschodniej, urodziłam się na Szmulkach, a do liceum chodziłam w Wilanowie. Lubię szwendać się po mieście, pieszo i zbiorkomem. Z aparatem (w telefonie) w pogotowiu. Serce mam po lewej stronie. Namiętnie czytam „Przekrój”. "Typical me" pochodzi z piosenki The Smiths "I Started Something I Couldn't Finish".

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: