Najbardziej centralnie położony las miejski Warszawy – od Pałacu Kultury dzieli go ok. 5 km. Najładniej podobno wygląda jesienią, ale wybrałam się chyba za wcześnie, zwiedziona złocistym klonem w ogródku Przyjaciela. Dzisiaj w lesie królowała jeszcze mroczna zieleń, co z drugiej strony jest jednak pocieszające.



Pozostałości po urządzeniach natryskowych obiektu półkolonijnego wybudowanego w 1939 r. Według niektórych podczas wojny stał się on częścią KL Warschau i odbywały się tu egzekucje, ale traktować to raczej trzeba jako coś w rodzaju miejskiej legendy niż historyczne fakty. Zwolennicy teorii wiedzą jednak swoje i postawili pamiątkowy kamień. (A także urządzają „historyczne” wycieczki, czego sama dzisiaj byłam świadkiem).



Maszyniści z pewnością nie lubią tego miejsca, bo po torach cały czas kręcą się jacyś spacerowicze (m.in. autorka tego bloga) :-).

Oprócz torów kolejowych są tu też nieużywane tory starej bocznicy tramwajowej (cieszą się dużo mniejszą popularnością).


Spacerowiczów, biegaczy i rowerzystów w lasku w ogóle było sporo – z dziećmi, psami, a nawet z wielkim, futrzastym persem na smyczy, który na mój widok zjeżył się i zaczął prychać (nie wiem dlaczego, bo ja przecież lubię koty, choć może rzeczywiście niekoniecznie persy).