Dwa parki, jeden cmentarz i ciekawostka geograficzna na wolskim Ulrychowie, czyli powoli wracam do codzienności po krótkim niestety urlopie (nie dopracowałam się jeszcze dłuższego). Może jeszcze w weekend coś z niego wycisnę, ale to będzie zależało od pogody i od sił (bo chęci są).
Park im. Edwarda Szymańskiego to typowy park rekreacyjny, założony w latach 70., największą jego atrakcją jest multimedialny park fontann oraz kaskada wodna. Sąsiaduje z kompleksem odkrytych basenów.

Z kaskadą to był może i dobry pomysł, jednak wykonanie fatalne. Wyszło brzydko i tandetnie, widać że oszczędzano na materiałach i co gorsza na architekcie. Brzydkie, jaskrawe płoty, płotki, beton i kostka brukowa. Broni się jedynie zieleń, choć też nie za bardzo.

Fontanny multimedialne wyszły trochę lepiej. W weekendowe wieczory są tu pokazy „światło i dźwięk”, w powszednie popołudnia można popatrzeć tylko na wodny taniec.



Pobliski park Józefa Sowińskiego jest znacznie starszy i skromniejszy. Założono go przed wojną i był to pierwszy park publiczny na robotniczej Woli. Pusto tu i cicho, park ożywa jedynie na czas koncertów i spektakli w amfiteatrze. U jego zachodnich granic znajduje się reduta wolska, której w czasie powstania listopadowego bronił „generał z drewnianą nogą”. Wiersz Słowackiego „Sowiński w okopach Woli”, który wszyscy mordowali na lekcjach polskiego, jest właśnie o nim i o tym miejscu.


Po stłumieniu powstania carskie władze na terenie reduty urządziły prawosławny cmentarz, przy którym pod koniec XIX w. utworzono malutki cmentarzyk – jedyny w Polsce – dla warszawskich Karaimów, przybyszy z Krymu. Karaimizm to wyznanie wywodzące się z judaizmu, odrzucające Talmud i autorytet tradycji rabinów.

Cmentarz był zamknięty, większość nagrobków wygląda dość zwyczajnie i współcześnie, na zdjęciu powyżej udało mi się jednak uchwycić jeden z najstarszych grobów – Saduka Osipowicza Kefelego, kupca tabacznego (jak większość dawnych karaimskich przybyszów z Krymu) – fundatora cmentarza.
I na koniec ciekawostka geograficzna. W okolicach ul. Nakielskiej, na terenie nieczynnej już zajezdni autobusowej „Redutowa” znajduje się najwyższy – geodezyjnie – punkt Warszawy. Nie żadne więc góry, górki, kopy i kopce – nie żadne sztuczne twory człowieka – natura wyznaczyła najwyższy „szczyt” Warszawy właśnie tutaj. Przyznać trzeba, że uczyniła to w sposób niezwykle subtelny – punkt ten jest całkowicie niezauważalny, jest tu dokładnie tak samo płasko, jak wszędzie wokół. Do tego okolica niezbyt wyględna. Fakt jednak pozostaje faktem – 115,7 m n.p.m!
