


Nie dawszy się sterroryzować dzikom blokującym wyjście z domu i poinstruowana przez administrację na okoliczność „bliskiego spotkania” udałam się w końcu na pierwszą jesienną przechadzkę po dłuższej przerwie. Pierwszą „spacerniakową”, bo regularnie wracam z pracy do domu przez Łazienki, obładowana po kieszeniach orzechami dla wiewiórek. Zaczynam się jednak niepokoić, bo dziki wychodzą na żer coraz wcześniej i podchodzą pod domy coraz bliżej. A dzisiaj ktoś zostawił drzwi wejściowe na klatkę szeroko otwarte… „Przepraszam, panie dziku, pan na które?”






Tyle co mój pokój w czasach dzieciństwa, czyli nie tak znów mało :-). Założona przez małżeństwo z Ukrainy. Obok mieści się lokal dawnej Zielonej Budki, kultowej, jak się dziś ładnie mówi, mokotowskiej lodziarni, mieszczącej się w tym miejscu od 1961 r., obecnie sieciówki Grycana. Sam Plac Unii słynął zaś z równie kultowego Supersamu, pierwszego w Polsce sklepu samoobsługowego o ciekawej architekturze, powstałego w 1962 r. Wyburzono go oczywiście, na jego miejscu stoi bezpłciowy biurowiec z centrum handlowym.

Podczas Pomarańczowej Rewolucji nosił stosowny szalik. Moi sąsiedzi z góry też sobie wczoraj urządzili „rewolucję” do samego rana, nie pierwszą zresztą. Może nie znają tam pojęcia ciszy nocnej.
Boję się dzików…
Brrrr…..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja się powoli zaczynam przyzwyczajać.
PolubieniePolubienie
Kto spotyka w lesie dzika, to wiadomo, ale na osiedlu? Dokąd zmyka? Te drzewa to mogą za daleko być od potrzebującego… zasadniczo te leśne to płochliwe są, huk papierowej torebki wystarczy… Ale osiedlowe mogą mieć inne zwyczaje…
PolubieniePolubienie
Z moich obserwacji wynika, że miejskie dziki nie boją się absolutnie niczego. To jest bardzo ruchliwa i hałaśliwa okolica, a one sobie chodzą jak po swoim.
PolubieniePolubienie