Wpis z gatunku „shorts”. Spacer nie był krótki, ale „urobek” marny.
Stacja metra Racławicka, oddana do użytku w 1995 r., jest jedną z najbardziej zgrzebnych, nie ma tu żadnych ozdób, niczego, na czym by można oko zawiesić, mam jednak do niej sentyment, bo była to przez osiem lat MOJA stacja. Skromna, ale ileż dawała możliwości. Zamieszkawszy przy niej odkryłam, jakim błogosławieństwem jest mieszkanie przy metrze. Pokochałam je od razu. Wszędzie blisko i szybko. No, może nie wszędzie – tam, gdzie teraz mieszkam, nie da się nim dojechać. Still.
Okolica jest równie nieciekawa, jak sama stacja. Jedyne warte wspomnienia miejsce to muzeum Władysława Broniewskiego – willa z 1950 r., w której poeta spędził ostatnie lata życia.

W czasie Powstania toczyły się tutaj (jak zresztą na całym Starym Mokotowie) zacięte walki, o czym przypomina tablica pamiątkowa przy południowym wyjściu z metra.

Jest tu jeszcze Reytan, do którego chodzili m.in. Andrzej Zoll czy Barbara Nowacka, ale budynek szkoły też mało ciekawy.