

Pojechałoby się gdzieś na majówkę… Tą trasą można do Kielc. Albo do Radomia na szkolenie. No ale teraz na szkolenia jeżdżę już gdzie indziej, więc zostają kieleckie kamieniołomy ;-).

Bardzo przyjemnie się tędy wracało z pracy, zwłaszcza w lipcu, gdy lipy kwitły. 1052 drzewa, w większości zasadzone jeszcze przed wojną, w trzech lub czterech rzędach, na odcinku ponad 4 km. Jedna z najpiękniejszych ulic w Warszawie, moim zdaniem. I zarazem wspaniała wizytówka miasta, bo ciągnie się prawie od lotniska.

Ul. Racławicka była węższa, nie było chodnika i ścieżki rowerowej, jedynie wydeptana ścieżka pośrodku, w cieniu rozłożystych klonów. Stare klony wycięto lub same w trakcie tej przebudowy uschły, w ich miejsce posadzono nowe drzewa, ale dopiero rosną. Są na szczęście drzewa po prawej – bronią dostępu do twier… tfu – osiedla Marina Mokotów, największego zamkniętego osiedla w Warszawie, miasta w mieście prawie – ale kiedyś cienia było jeszcze więcej.


Za to dla samochodów cztery pasy.
***
Aha, i doczytałam się, że ten skwerek z poprzedniego wyględowskiego wpisu to jest „park kieszonkowy”…
Ja też lubię Żwirki i Wigury! Moje studenckie czasy…
PolubieniePolubienie