Zapowiadano cały tydzień słonecznej pogody, ale pogoda dowiedziała się chyba, że jestem na urlopie i się zepsuła. No trudno, nie odpuszczę, po całym niemalże styczniu siedzenia w domu. Dzisiaj Ksawerów na skarpie.
Okolica jest elegancka, dużo tu przedwojennych willi, na ul. Ikara co roku 13 grudnia odbywały się demonstracje pod domem gen. Jaruzelskiego. Na samym skraju skarpy swoją rezydencję ma ambasador USA (a obok ambasador Peru). Jest też budynek skoczni narciarskiej i „górskie” uliczki – Zawrat i Kalatówki. Sporo jak na tak mały skrawek terenu.

W tzw. stylu Williamsburga. Przechodząc lub przejeżdżając obok, można się przez chwilę poczuć jak w Ameryce.


Samą skocznię rozebrano w latach 2000-ych. Jej punkt konstrukcyjny był na 38 metrze, a najdłuższy skok oddał Janusz Duda (48 m) (chociaż oficjalny rekord – 40,5 m należy do Antoniego Łaciaka). Ostatnie zawody odbyły się w 1989 r.


Schodki są bardzo nierówne i bardzo strome, można sobie na nich połamać nogi, zupełnie jak na prawdziwym Zawracie. Chociaż widziałam dzisiaj, jak tuż przede mną jakiś koleś zbiegał po nich niczym kozica.

