Spacer zainspirowany moim ostatnim nałogiem, czyli oglądaniem tenisa. Nigdy nie zajmował mnie ten sport, wydawał mi się nudny, ale widok zapłakanej Igi na igrzyskach w Paryżu tak mię poruszył, że od tamtej pory nie mogę się oderwać od mączki, trawy i twardej. I kibicuję naszej dziewczynie. Przejrzałam jej całego Instagrama i uważam, że jest świetna, jedyna w swoim rodzaju. A przynajmniej na tle reszty tego tenisowego towarzystwa na pewno.
Pojechałam więc zobaczyć Raszyn. To znaczy nie, nie Raszyn, Raszyn to straszne zadupie, nie ma w nim nic ciekawego, ale w jego okolicach jest piękny rezerwat, tytułowe Stawy Raszyńskie. Tuż za rogatkami Warszawy swoje ptasie królestwo ma niezliczona liczba ptaków wodnych, widziano nawet kiedyś pelikana. Niestety zapomniałam lornetki, spacer jest więc raczej do powtórzenia, może też kupię nowy aparat, bo stary jest raczej nie do odzyskania, zresztą od jakiegoś czasu już szwankował. A bez lornetki i dobrego aparatu spacer po tym rezerwacie trochę mija się z celem. Widziałam co prawda w necie zdjęcia całych kaczych i gęsich rodzin spacerujących po ścieżkach, ale ja niestety dzisiaj żadnej nie spotkałam. To znaczy ptaków widziałam i słyszałam mnóstwo, na ziemi, w wodzie i w powietrzu, ale z oddali. Na pewno czaplę, kormorana i perkoza (z tych, które umiem z oddali rozpoznać). Jeśli spotkałam jakieś z bliska, szybko pierzchały, są bardzo płochliwe. Pozostało mi fotografowanie przyrody bardziej nieożywionej i różnych tutejszych ciekawostek. Ale mijałam zapaleńców z wielkimi lornetami i jeszcze większymi aparatami, poubieranych jak do dżungli.

Pozostaje mieć nadzieję, że gęsi znają się na zegarku i wiedzą, o jakiej porze bezpiecznie przeprowadzać młode przez ulicę.







Bywali tu królowie (Zygmunt III i Władysław IV), wypoczywali oficerowie SS i funkcjonariusze gestapo, po wojnie miała tu siedzibę m.in. Najwyższa Izba Kontroli.
Pałac i otaczający go park krajobrazowy jest dość mocno zaniedbany, ale ma swoje momenty.







Stawów jest około 13, wszystkich nie zdołałam obejść, zresztą wyglądają podobnie, a poprowadzona po rezerwacie ścieżka jest trochę…

Pozostaje zdać się na gps-a, mapę Google, osm, zdjęcie mapki ze ścieżką i własny nos. Ale trochę nadprogramowych kilometrów zrobiłam.




Bitwa pod Raszynem, stoczona z Austriakami podczas wojen napoleońskich (dowodził książę Józef Poniatowski), pozostała „taktycznie nierozstrzygnięta, ale strategicznie korzystna dla Polaków”, ponieważ jej efektem było m.in. dwukrotne powiększenie obszaru Księstwa Warszawskiego.

Uwieczniona na obrazach m.in. Wojciecha Kossaka, bowiem to właśnie na niej książę Poniatowski „z karabinem w ręku poprowadził zwycięskie natarcie”, jak głosi tablica informacyjna przy ścieżce.

Po II wojnie światowej odnaleziono ją na dnie jednego ze stawów.



Nie będę wymieniać wszystkich występujących tu ptaków, zwierząt i roślin, bo jest ich tak dużo, że byłoby to nudne. Ale z ustawionych tu tablic można dowiedzieć się paru ciekawostek, m.in. takich, że kaczki występujące w Polsce dzieli się na kaczki pływające, tj. kaczki właściwe (pławice) i kaczki nurkujące (grążyce). Te drugie potrafią żerując zanurzyć się w wodzie całkowicie (a nie tylko wystawić kuper). Na stawach raszyńskich występuje też kaczka, która swoje gniazda buduje w dziuplach (najczęściej wykutych przez dzięcioła), czyli gągoł. Jej pisklęta po wykluciu wspinają się do wylotu dziupli i skaczą do wody lub na ziemię, skąd matka prowadzi je do stawu.
Aby wody w stawach nie brakowało, w rezerwacie funkcjonuje system złożony z kilkudziesięciu urządzeń hydrotechnicznych – mnichów, pompowni i zastawek. Mijałam kilka, ale nie prezentowały się zbyt spektakularnie.

Cóż, Raszyn, wieś jakich wiele…
…ale ona jest tylko jedna:

Do podziwiania z przystanku autobusowego Sportowa.