
Pojechałam zawieźć kluczyk od skrzynki. Gdy się otwiera drzwi wejściowe, wiosną wita tam człowieka taki widok. Przesiedziałam dwie godziny w pustym mieszkaniu…
– Wiesz, myślałam, że mnie nie lubisz. Bolało mnie to, bo uważałam cię za naprawdę wspaniałego chłopaka i cię polubiłam. Nie byłam głupia. Kręcili się przecież wokół mnie różni kolesie, starsi, i wszyscy chcieli tylko jednego. Faceci cały czas się do mnie podwalali. Złościło mnie to. Ale wiedziałam, że z tobą mogę porozmawiać. Naprawdę słuchałeś, byłeś dżentelmenem, a na tym mi zależało. Wiedziałam, że byłeś dla mnie tym jedynym.
Jimowi odjęło mowę.
– Myślałaś, że cię nie lubię? – powiedział w końcu. – Wręcz przeciwnie.
Deena obróciła się i wpatrywała w niego przez dłuższy czas. A potem uśmiechnęła się i lekko szturchnęła go w ramię. Zaciągnęła się głębiej papierosem.
– Jak to pięknie mogło być!
***
Poznałam Jima pewnego mroźnego lutowego dnia w gigantycznym bostońskim Massachusetts General Hospital. Miesiące dokopywania sobie po grillu u Rosaleen zmotywowały go do umówienia się na wizytę. Jim mógł bez problemu żyć dalej tak jak dotąd – stracona miłość, nieudane małżeństwo, mrużenie oczu w jasnym słońcu poniedziałkowego ranka, gdy po kolejnym weekendzie wychodził z domu. Ale po rozmowie z Deeną zdecydował, że dość tego. Nadeszła pora na zmianę. Kiedy opowiedział mi swoją historię, zapytałam go, jak jego zdaniem potoczyłyby się wypadki z Deeną w innych okolicznościach. Chrząknął i wyjrzał przez okno.
– Gdybym postąpił odwrotnie przed tymi wszystkimi laty, moglibyśmy zbliżać się do swojej trzydziestej rocznicy. Chcę czuć się mniej zalękniony, żebym mógł prowadzić prawdziwe życie.
– Słusznie – powiedziałam. – Zrobimy tak, ale może w odwrotnej kolejności? Poczujesz się mniej zalękniony dzięki prowadzeniu prawdziwego życia.
Ellen Hendriksen, „Jak przestać się bać”.
Tylko jednej rzeczy w życiu żałuję bardziej niż tej przeprowadzki. Tej piętnaście lat temu.
