Spacer wymęczony, bo wcale mi się nie chciało wychodzić dzisiaj. Najchętniej, szczerze mówiąc, nie wychodziłabym spod kołdry, choć mam do nich ostatnio uraz. No ale zebrałam się jakoś, choć nastrój PO niewiele lepszy niż PRZED.

Święta a la środkowy PRL – papierowe, klejone na „pracy-technice” łańcuchy, szklane muchomorki i wysoce nieekologiczne lampki. Na rachitycznym, pokracznym świerku. Ale wszystko wtedy było takie proste, takie łatwe, takie radosne i trosk pozbawione… Nadchodzące święta cieszyły.



Kotwica i śmigło przed Katedrą Polową Wojska Polskiego.


No a poza tym pałace, pałace i pałace, czyli nic ciekawego.

