Wstawszy rano przyuważyliśmy, że za torami kolejowymi, na placu, rozpoczyna się jakiś ruch – zjeżdżają furgonetki, zbierają się ludzie. Kierując się instynktem, postanowiliśmy udać się tam na prochazku.

Nie pomyliliśmy się – był to pchli targ. Nie różnił się zbytnio od pruszkowskiego, pomijając język w starociach drukowanych – nawet sprzedający i kupujący byli w dużej części Polakami. Pochodzilim, pooglądalim. Waga na zdjęciu mnie zauroczyła, miała piękny korpus w kolorze „błękitu niemowlęcego”. Nic nie kupiwszy, poszliśmy jeszcze na zakupy do Billi nabyć czeski nabiał oraz jelenie i dzicze bobki tudzież kultowe Lentilky. I udaliśmy się przekroczyć granicę, w sensie jak najbardziej dosłownym, czyli dostojnie krocząc.

Z językami słowiańskimi zabawne (i frustrujące) jest to, że próbując dogadać się z naszymi pobratymcami ma się to wrażenie, że jest się na „granicy zrozumienia”, ale zawsze znajdą się takie słowa, na których można się wykopyrtnąć, bo znaczą one zupełnie coś innego, niż po naszemu. Cerstvy to „świeży”, chut to „smak” itd. Pierwotne znaczenia wędrowały bowiem sobie zupełnie innymi ścieżkami, lądując ostatecznie zupełnie gdzie indziej po różnych stronach granic.

Prezentuje wiersze (i piosenki) słynnych polskich i czeskich poetów.

Cieszyn, stolica Śląska Cieszyńskiego, jest niedużym, nieco ponad 30-tysięcznym, ale bardzo starym miastem – początki sięgają IX w., kiedy to lechickie plemię Gołęszyców założyło tu swój gród. Legenda z kolei wspomina o trzech braciach – Bolku, Leszku i Czeszku, którzy spotkali się tu po długiej wędrówce i u stóp bijącego źródła założyli gród Cieszyn. W rzeczywistości zalążkiem dzisiejszego miasta jest Góra Zamkowa.

Jeden z najważniejszych zabytków w Polce, widniejący m.in. na banknocie 20-złotowym.


Średnica wieży to 12 m, zaś jej wnętrze użytkowe zaledwie 3, co oznacza grubość murów ponad 4 m.

U góry i u dołu – „wnętrze użytkowe”. To tutaj gnieździli się ci średniowieczni wojowie?

W trakcie prac archeologicznych natrafiono tu na liczne skorupy oraz ponad 80 srebrnych monet z XV w.

Na szczycie widoczny (ledwie) orzeł piastowski. Można na nią wejść – po 120 stopniach – by podziwiać panoramę Cieszyna.

Ja ograniczyłam się do innego punktu widokowego, takiego, na który nie trzeba było się wspinać, a Most Przyjaźni oraz Czeski Cieszyn też było dobrze widać.
Po Zamku w Cieszynie, siedzibie Piastów cieszyńskich, zostały w zasadzie tylko te trzy budowle – kaplica, baszta i wieża – sam zamek został w dużej mierze zniszczony podczas wojny trzydziestoletniej w XVII w., a następnie rozebrany w wieku XIX. Na jego miejscu założono park.






Rynek cieszyński mogłam sfotografować jedynie fragmentarycznie, bowiem niestety jest akurat niemal w całości w remoncie.

Herb Czeskiego Cieszyna jest niemalże identyczny.
Zapuściwszy się w zaułki:



Zaułki schodkowe są, owszem, malownicze, jednak w 30-stopniowym upale stanowią dość duże wyzwanie, a nawet mogą być powodem pewnych napięć, na szczęście załagodzonych. Bieganinę po tych schodkach czułam w nogach przez resztę drogi do domu, ale warto było.

Z tą Wenecją to gruba przesada, jednak uroku odmówić jej nie można. Budynki z XVIII i XIX w. należały niegdyś do rzemieślników – garbarzy, tkaczy, sukienników, białoskórników i kowali. Do pracy potrzebna im była woda, stąd położenie ulicy nad kanałem Młynówki. Domki do dzisiaj są w większości zamieszkane.







Dobra, pora wracać i pędzić na autobus – trzeba tylko wspiąć się na te schodki…
Do Cieszyna dosyć ciężko się dostać i wydostać (mówię o osobach niezmotoryzowanych). Jest to skutek podziału miasta w latach po I wojnie światowej. Nam dostało się wzgórze zamkowe i piękna starówka, Czesi dostali przemysł i dworzec, co spowodowało, że polski Cieszyn stał się miastem peryferyjnym. Zmieniło się to po aneksji Zaolzia przez Polskę w 1938 r,, jednak jak wiadomo na krótko. Po wojnie podział powrócił. I trzeba trochę kombinować, żeby dostać się do Warszawy.

W drodze na dworzec kolejowo-autobusowy napotkaliśmy uliczkę z fajnymi muralami.



A na turystycznej mapie Cieszyna przechadza się – no właśnie, kto? Franciszek Józef? A ten bobas to kto?



Okolice katowickiego dworca.



